22 grudnia 2012

Rodzynkowiec

0 komentarzy
Nieco podchmielone ciasto rodzynkowe mojej Mamy dla absolutnych rodzynkomaniaków. Zażalenia i skargi pt. "a nie dałoby się tego ciasta zrobić bez rodzynek?" nie będą traktowane serio (a zdarzały się, zdarzały...).
W wersji Rodzynkowca na zdjęciu do masy dodałam jeszcze pół tabliczki czekolady rozpuszczonej na parze, ale w opinii Żaby masa bez czekolady jest lepsza. Pozostawiam do indywidualnego testu i osądu.

RODZYNKI
* 400 g rodzynek
* 1,5 szklanki białego wina lub rumu

 Rodzynki zalać winem/rumem i pozostawić na kilka godzin (na noc lub wyjście do pracy).

MASA BUDYNIOWA
* 1 opakowanie budyniu waniliowego lub śmietankowego
* 300 ml mleka
* 200 g masła
* cukier puder do smaku

Budyń ugotować w zmniejszonej ilości mleka (w stosunku do opakowania), odstawić do ostygnięcia. W międzyczasie przygotować ciasto.

CIASTO
* 4 jajka
* 15 dag cukru
* 20 dag mąki pszennej
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia
* kakao
 
Jajka ubić z 1 łyżką wrzątku na jasną masę. Dodać następnie cukier i ubijać, aż się rozpuści, a masa będzie puszysta. Na mniejszych obrotach miksera ubić jajka z mąką i proszkiem. Ciasto powinno być gładkie i "oddychać", jak ja to nazywam (czyli puszczać małe bąbelki powietrza).  Przełożyć do prostokątnej blaszki i piec ok. 30 minut w temp. 180 stopni.
Po upieczeniu wyjąć i odstawić do ostygnięcia.

Masło utrzeć z cukrem pudrem (przy dosypywaniu należy pamiętać, że rodzynki też dodadzą masie słodyczy). Dodawać po 1-2 łyżki budyniu i ucierać na puszystą masę. Wymieszać dokładnie z rodzynkami.

Ciasto przekroić na pół i mocno naponczować alkoholem z rodzynek Przełożyć kremem budyniowym z rodzynkami.

POLEWA CZEKOLADOWA
* 100 g masła
* pół szklanki mleka
* pół szklanki cukru
* 3 łyżki kakao

Masło rozpuścić z mlekiem i cukrem, dosypać kakao i wymieszać na gładką masę. Polewą pokryć wierzch ciasta. Ozdobić posypką z białej czekolady.

19 grudnia 2012

Ulubione silikony

0 komentarzy
Tu powinno być zdjęcie, na którym tytuł by się prężył i pobudzał. Znów zwiększę ilość odwiedzin, tym razem wabiąc miłośników cycków. Mnie jednak chodziło o formy silikonowe, które namiętnie wykorzystuję do pieczenia. Tym razem gościły w sobie łososia, który został po niedoszłym sushirobieniu. Upiekłem go w maśle cytrynowym, co zaraz przedstawię dla porządku.
Filety z łososia obmacałem łapskami pełnymi papryki w proszku (nasza domowa mieszanka słodkiej, ostrej i chilli). Odpoczywał sobie po takich pieszczotach, gdy w tym czasie rozpuszczałem masełko na parze. Naczynie do roztapiania czekolady nadało się idealnie. Obdarłem cytrynę ze skóry i wycisnąłem sok z jej połowy do masła. Dowaliłem soli, pieprzu, szczypiorku i bazylii. Wybełtałem, pośliniłem się i zdjąłem z ognia.
Rybola włożyłem w silikony właśnie i zalałem masełkiem. Dobrze jest mieć w miarę dopasowaną formę do łososia, by ograniczona ilość masełka pokryła nam mięsko.
Piekło się toto w 200 stopniach przez ok. 15 minut. Zeżarte zostało szybciej, zemrzeć nie zamierza.

Łosoś w maśle cytrynowym:
* 4 filety z łososia
* 1/3 kostki masła
* 1 cytryna
* sól, pieprz, szczypior, bazylia
* papryka w proszku

Trójkąciki rodzynkowo-kokosowe

0 komentarzy
Suche ciasteczka do herbaty. Mocno rodzynkowe z gruba pierzynką kokosową. 

Potrzebne będą:
* 250 g masła
* 180 g cukru
* 1 torebka cukru waniliowego
* 5 jajek
* 250 g mąki
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia
* 150 g rodzynek
* 50 g kokosu

Masło należy utrzeć z cukrem, po kolei dodawać jajka i wsypać cukier waniliowy. Do ucieranego ciasta dosypywać mąkę wymieszaną z proszkiem. Na koniec wsypać rodzynki i znów dokładnie wymieszać. Wyłożyć ciasto na blaszkę i posypać grubą warstwą kokosu. 
Piec ok 25-30 minut w 180 stopniach. Po wyjęciu, jeszcze gorące, pokroić w trójkąty. 


Dobrze smakują jeszcze ciepłe do popołudniowej herbatki. Ponoć można je przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku kilka dni. Moim nie było dane doczekać tej chwili.

18 grudnia 2012

Talary z nadzieniem jabłkowym

0 komentarzy
Połączenie jabłek, rodzynek i cynamonu jest o tyle oklepane, co zawsze pyszne. Podobnie i tutaj - ciacha rozeszły się w mgnieniu oka.

Najpierw przygotuj nadzienie:
* 2 średnie jabłka
* 50 g rodzynek
* 2 łyżki soku cytrynowego
* 1 łyżka cukru

Jabłka należy zetrzeć na grubym oczku tarki i wymieszać z pozostałymi składnikami nadzienia. Odstawić, aby rodzynki naciągnęły wilgoci.

Ciasto na ciacha:
* 250 g mąki
* 100 g cukru
* 2 jajka
* 1 torebka cukru waniliowego
* 100 g masła

Do obtoczenia:
* 2 łyżki cukru
* 1 łyżka cynamonu
(zawsze można dorobić w razie potrzeby)

Składniki ciasta zagnieść na gładką masę, rozwałkować niezbyt cienko (ale też niezbyt grubo; ot, zatrzymajmy się gdzieś w połowie drogi na 5 mm). Wykrawać kółka, na jedno położyć łyżeczkę nadzienia, przykryć drugim i skleić dokładnie. Tak przygotowane ciasteczka należy jeszcze zanurzyć w cynamonie wymieszanym z cukrem, ale tylko z wierzchniej strony.

Piec ok. 15 minut w temp. 180 stopni.

Flan brokułowy

0 komentarzy
Pomysł na to sobotnie śniadanie zaczerpnęłam z serii "Biblioteczka Poradnika Domowego. Kuchnia francuska".

Do zrobienia flanu potrzebne będą:
* 1 średni brokuł
* cebula
* 1/2 szklanki śmietanki kremówki
*  3 jajka
* sól i pieprz do smaku

Brokuł podzielić na różyczki i ugotować razem z cebulą (pokrojoną wcześniej w cząstki) do miękkości. Jajka ubić ze śmietaną, brokuł i cebulę zmiksować blenderem i wymieszać z masą śmietanową. Doprawić do smaku, acz doprawić dość intensywnie - brokuł i śmietana to dość mdłe połączenie. 
Napełnić masą kokilki (u mnie cztery standardowe kokilki jednoosobowe). Piec przez ok. 25-30 minut w kąpieli wodnej w 180 stopniach (większą formę należy napełnić wodą i ustawić w niej kokilki; powinny być zanurzone mniej więcej do połowy wysokości).
Zjadać gorące prosto z pieca. Konsystencja mojego flanu była nieco rzadka, więc posłużyliśmy się łyżeczkami. 

17 grudnia 2012

Wariacje na temat koziego sera

0 komentarzy
Robienie Ślubnemu dobrze w sobotni poranek należy do grupy najprzyjemniejszych czynności weekendowych. A nic tak dobrze nie robi jak radosny smrodek koziego sera o wschodzie słońca.
Wariacje na temat koziego sera zrobiły furorę i zniknęły w 10 minut.

Potrzebne będą:
* płat ciasta francuskiego
* 2 twarde pomidory średniej wielkości
* ok. 200 g koziego sera
* dżem z borówek
* czosnek
* kilka listków bazylii i rozmarynu
* jajko rozbełtane z łyżką mleka

Ciasto francuskie rozłożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, pokroić na równe kwadraty/prostokąty (4x3 będzie w sam raz). 
Na każdym kawałku położyć plaster koziego sera. Pomidory pokroić w plastry, najładniejsze i największe położyć na połowie placuszków. Każdy pomidorek przybrać jeszcze plasterkiem czosnku.

Brzegi ciasta francuskiego posmarować jajkiem.

Piec ok. 10-15 minut w 180 stopniach, aż ciasto francuskie urośnie i się zarumieni.

Po upieczeniu na pozostałych plastrach sera wyłożyć po łyżeczce dżemu z borówek i listki rozmarynu, a na plastry z pomidorami po kilka listków bazylii.

16 grudnia 2012

Sznycelki rybno-ziemniaczane

0 komentarzy
Mam jeszcze trochę zdjęć deserów i ciach, ale na razie dość tego dobrego. Coś obiadowego by się przydało, bo zbyt słodko się nam robi.
Przepis dla tych, którzy pragną się zmierzyć ze zmorą dzieciństwa, jaka są kostki rybne. Będziemy się wyżywać.

* 3 kostki rybne z mintaja ( ok. 400 g)
* 700 g ziemniaków ugotowanych i rozgniecionych
* 2 jajka
* 3 łyżki mąki
* bułka tarta do obtoczenia
* pieprz, sól do smaku
* 1 łyżeczka kolendry
* 1/4 łyżeczki zmielonej papryczki chilli


Kostki rybne podsmażyć krótko, aby tylko przestały być surowe. Rozgnieść je widelcem. Do jednej miski wrzucić ryby, ugniecione ziemniaki, przyprawy, jajka i mąkę. Wymieszać dokładnie. gdyby masa była nieco zbyt rzadka, dosypać mąki.

Formować niewielkie kotleciki, obtaczać w bułce i smażyć.

 Można podać z sosikiem czosnkowym (ale czegóż nie można podać z sosikiem czosnkowym?).


Kokosanki

0 komentarzy
Część druga przyjaźni polsko-belgijskiej: kokosanki na andrucie, które moja mama robiła, odkąd w szalonych latach 90. kokos przestał być dzikim wymysłem kapitalizmu, ale wciąż jeszcze był pewnym rarytasem. Dlatego kokosanki pojawiały się u nas tylko od wielkiego święta.

A takim wielkim świętem jest na przykład Boże Narodzenie.

* 2 jajka
* 1 łyżka masła
* 200 g cukru pudru
* 300 g kokosu
* wafle andrutowe (w galicyjskim: andrut)

Masło utrzeć z jajkami i cukrem pudrem. Wsypać kokos i ucierać jeszcze chwilę. Można nawet trochę pognieść, żeby kokos puścił tłuszcz i masa bardziej się lepiła.
Z andruta wycinać niewielkie kółka (o średnicy kieliszka do wódki). Na każde kółeczko nakładać porcję masy kokosowej, dociskając starannie i formując małe piramidki.

Piec ok. 10-15 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Pozostały andrut zjeść.

Ciasteczka korzenne z sezamem

0 komentarzy
W ramach rozwijania dobrych stosunków polsko-belgijskich przygotowałam słodki prezent. Ciasteczka korzenne z sezamem i kokosanki mojej Mamy.

Zaczynamy od sezamków:
* 250 g masła
* 1 jajko
* 300 g mąki
* 50 g cukru
* 100 g orzechów laskowych (zmielonych)
* 1 łyżeczka kurkumy
* 1 łyżeczka cynamonu
* 130 g sezamu
* 100 g miodu
* 50 g kandyzowanej skórki pomarańczowej

W rondelku na wolnym ogniu roztopić 50 g masła z miodem, połączyć z sezamem i skórką pomarańczową. Odstawić do wystygnięcia.
Pozostałe składniki zagnieść na gładkie ciasto i wstawić do lodówki na ok. pół godziny.


Ciasto rozwałkować i wykrawać z niego niewielkie krążki. Na wierzchu każdego nałożyć "pierzynkę" z masy sezamowej.

Piec ok 15 minut (lub odrobinę krócej), aż sezam się zarumieni.
 
Zdejmować z blaszki wystudzone (ciastka są bardzo kruche).   


8 listopada 2012

Pychotka

0 komentarzy
Pychotka i Pleśniak to ciasta, o których się nasłuchałam w związku z moim bliższym związkiem ze wschodnią częścią Polski. A, i jeszcze jej wysokość Szarlotka Królewska. Na nią przyjdzie pora następnym razem. Dzisiaj jej puszystość Pychotka. 


CIASTO:
* 250 g masła
* 3,5 szklanki mąki
* 3/4 szklanki cukru
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia (lub pół na pół z amoniakiem)
* 4 żółtka
* kwaśna śmietana w razie potrzeby (gdyby ciasto było za suche)

BEZA:
* 4 białka
* 1 szklanka cukru
* dżem
* 100 g posiekanych orzechów włoskich


MASA BUDYNIOWA:
* 200 g masła
* 1 opakowanie budyniu śmietankowego lub waniliowego
* 300 ml mleka
* 0,5 szklanki cukru

Budyń ugotować wg przepisu na opakowaniu, ale w mniejszej ilości mleka. Odstawić do wystygnięcia. Masło utrzeć z cukrem na gładka masę, dodawać po łyżce zimnego budyniu i ucierać.

Składniki ciasta zagnieść i podzielić na dwie części. Oba ciasta wyłożyć na prostokątne blaszki (tej samej wielkości) i upiec (ok 20-25 minut w 180 stopniach). W czasie pieczenia ciast ubić białka na sztywno, dodać cukier i ubić raz jeszcze. Jedno kruche ciasto posmarować z wierzchu dżemem, nałożyć na to sztywną pianę z białek i posypać orzechami. Zapiec, aż piana się zarumieni.

Ciasto bez białek posmarować masa budyniową i przykryć ciastem z bezą. Najlepiej odstawić na noc do lodówki, żeby kruchy spód nabrał nieco wilgoci.

7 listopada 2012

Tatar wołowy

4 komentarzy
Żabol od zawsze kręcił mi nosem na surowe. A że boczek wędzony a nie podsmażony, to fuj. A że ja mięsa mielonego próbowałam, czy dobrze doprawione, to fuj. A tatar to już w ogóle jedno wielkie fuj. Chyba tylko wędzony łosoś miał szanse powodzenia.
Dopóki nie spróbował tatara u kolegi. Stąd i tatar.

* 20 dag mielonego mięsa wołowego
* 1 łyżeczka musztardy
* 1 łyżka oliwy
* 1 żółtko
* lubczyk (lub kilka kropel magi)
* szczypta cukru
* sól, pieprz
* 1 cebula
* 1 papryka w occie
* 2 małe ogórki w occie

Mięso wymieszać dokładnie z solą, pieprzem, cukrem, żółtkiem, oliwą i musztardą. Dodać lubczyku do smaku. Cebulę, paprykę i ogórki pokroić w drobną kostkę i również wymieszać. Odstawić do przegryzienia się składników. Zajadać ze świeżym chlebkiem.
Można warzyw nie mieszać z mięsem, ale użyć do garnirowania.

29 października 2012

Zapiekanka z porów

0 komentarzy
Kolejny przepis pochodzący oryginalnie z mojej dziecięcej niemieckiej książki kucharskiej we wersji leniwej. Lenistwo polega na kupieniu ciasta francuskiego, kiedy nie chce się zagniatać ciasta kruchego. Obie wersje dozwolone.
 
Do nadzienia potrzebne będą:
* 3 pory (białe i ledwo zielone części) pokrojone w cienkie krążki
* 1 kubek kwaśnej śmietany 18% (300 g)
* 3 jajka
* 150 g mięska (szynki, boczku) pokrojonego w plastry
* 150 g żółtego sera startego na drobnym oczku
* pieprz i sól (ta druga w miarę potrzeb)

Pory zblanszować (ok. 3 minut) we wrzątku. Mięsko podsmażyć (boczek powinien się zarumienić na własnym tłuszczu), jeśli jest zbyt suche, podlać oliwą. Potem razem z mięskiem zasmażyć zblanszowane pory. W misce wymieszać śmietanę, jajka, przyprawy i połowę sera. Dodać do tego mięsko i pory. 
Formę do tarty wyłożyć ciastem (które trzeba koniecznie ponakłuwać dość gęsto), a na nie wylać nadzienie. Posypać resztą sera. Zapiekankę wstawić na 30-40 minut do piekarnika nagrzanego tradycyjnie do 180 stopni.


28 października 2012

Sajgonki Hau Hau

0 komentarzy
Sajgonki zna każdy, sajgonki każdy lubi, wszyscy mają nadzieję, że nie szczekały przed podaniem. Właśnie dlatego zrobiłem sajgonki w wersji Gul Gul (znaczy z indykiem), dla spokoju sumienia oraz dlatego że miałem papier ryżowy. Całość robi się prosto, banalnie wręcz, można powiedzieć.
Zaopatrujecie się w jakieś mięsko, najprościej w formie wędliny. U mnie akurat padło na filet z indyka, przynajmniej na etykiecie. Do tego pieczarki, marchewki, por, czosnek, sos sojowy, makaron ryżowy, sól, pieprz i bazylię.
Zaczynamy od masakrowania nożem pieczarek, im drobniej, tym lepiej. Ofiarę naszej napaści wrzucamy na gorący olej. W międzyczasie kroimy pora na cieniutkie krążki i dorzucamy do grzyboli. Jak warzywka się radośnie podsmażą, dodaję mięcho pokrojone w paski oraz marchewki w słupki. Podlewam dwiema łyżkami sosu sojowego, dorzucam trzy wyciśnięte ząbki czosnku. Gdy pieczarki puszczą wodę, dusimy sobie w niej wszystko, póki nie odparuje.
Gotujemy wodę. Marakorn łamiemy / rwiemy/ tniemy na mniejsze części i zalewamy urkopem. Trzy minuty wystarczą, powinien się zrobić mięciuch słodziak. Takowy makaron dorzucamy do nadzienia, mieszamy, ślinimy się.
Do jakiegoś sporego garnka kombinujemy ciepłą wodę. Każdą z kartek papieru zanurzamy na moment, kładziemy na płaskie i pakujemy nadzieniem. Zwijamy i tak dalej, póki się papier lub nadzienie nie skończy.
Pozwijane sajgonki smażymy w głębokim oleju na złocisto. Żremy!

Sajgonki domowym sposobem robione:
- 20 dkg mięsa
- 2 marchewki
- 30 dkg pieczarek
- 1 por
- 3 ząbki czosnku
- 2 łyżki sosu sojowego
- sól, pieprz, bazylia
- 20 dkg makaronu ryżowego
- 2 opakowania papieru ryżowego
- olej
- śliniące się koty

27 października 2012

Unia kalmarska

0 komentarzy
Ciekawe ile trafi tu osób przygotowujących (Ctrl + C i Ctrl + V) coś na lekcje? Albowiem, wbrew tytułowi, nie będzie to historia połączenia się państw skandynawskich, lecz o smakowitej przekąsce.
Zaopatrzywszy się w paczkę krążków kalmarowych, postanowiłem je pożreć. Liczyłem, że Luba się nie przyłączy, bo owoce morza nie są jej ulubionymi. Padło na kalmary w tempurze, robi się to szybko, łatwo i bezboleśnie. Prawie bezboleśnie.
Wpierw trzeba owe kalmary zamarynować. Wymieszałem ciemny sos sojowy z gorczycą, majerankiem, solą oraz pieprzem. Moje słodkie robaczki taplały się w tymże jakieś dwie godziny. 
W międzyczasie uczyniłem tempurę, czyli jajko zmiksowałem z zimną wodą i mąką. Wyszło ciasto niemal naleśnikowe. Wot i wsio.
Rozgrzałem olej i zacząłem maczać kalmary w tempurze i smażyć. Wtedy rozpętało się piekło, bo olej zaczął pryskać niczym aktorzy w dobrym porno. Warto jednak wytrzymać tę nawałnicę i trzymać każde kółko w oleju przez jakąś minutę, obracając w międzyczasie. Zawsze można też nieco zmniejszyć płomień.

Kalmary w tempurze:
- opakowanie pierścieni z kalmarów
- gorczyca, majeranek, sól, pieprz
- 2 łyżki sosu sojowego
- szklanka mąki
- szklanka zimnej wody
- jajko
- olej

Do tego polecam jakąś wyrazistą sałatkę i w gębie raj mieć będziecie.

Ciasteczka fryzyjskie

0 komentarzy
Dziecięciem będąc, namiętnie piekłam ciastka fryzyjskie. Kiedy ostatnio wróciłam do tego przepisu, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego właściwie ciasteczka fryzyjskie tak się nazywają. Niestety Wujek Google niewiele potrafił mi powiedzieć na ten temat, a Ciocia Wiki przytacza tylko taką anegdotkę z życia Alfreda Wielkiego, króla Anglii:  Asser przekazał nam z tego okresu opowieść jak Alfred uciekał przez Somerset Levels. Znalazł wtedy schronienie u pewnej kobiety, która (nie poznawszy króla) kazała mu pilnować piekących się ciastek. Alfred zadumał się jednak nad nieszczęściami królestwa i zapomniał o ciastkach, które spaliły się. Został za to zwyzywany przez kobietę po jej powrocie. Po zorientowaniu się w tożsamości gościa kobieta zaczęła przepraszać. Wówczas król odrzekł, że to on powinien prosić o wybaczenie.
Moje ciastka raczej nie mają wiele wspólnego z królem Alfredem ani przypalaniem się (choć to oczywiście jest dość proste do osiągnięcia), ale powiedzmy, że kupuję tę wersję. 

Do zrobienia ciastek potrzebne będą:
* 200 g mąki
* 70 g cukru
* 125 g masła
* 1 opakowanie cukru waniliowego
* 1 żółtko

Do obtoczenia:
* 1 białko
* 50 g cukru
* 50 g posiekanych drobno orzechów włoskich

Składniki należy zagnieść na gładkie ciasto, podzielić na trzy części i uformować z nich wałeczki. Te wałeczki wstawić na pół godziny do zamrażalnika.
W międzyczasie roztrzepać białko i wymieszać cukier z orzechami.
Każdy wałeczek posmarować białkiem i obtoczyć w orzechach (mocno je wgniatając), a następnie pokroić na plastry i upiec w 180 stopniach. To wszystko. Pozostaje tylko zapytać rdzennych mieszkańców Fryzji, czy tak samo identyfikują się z tymi ciastkami jak Francuzi z fasolką po bretońsku.

21 października 2012

Rogaliki z serem i szynką

0 komentarzy
Rogaliki z serii ciastek podpiwnych lub ciastek do zagryzania przy sobotnim seansie "Iron Lady". Oczywiście jedno nie wyklucza drugiego.


CIASTO:
* 12,5 dag twarożku
* 4 łyżki mleka
* 1 jajko
* 4 łyżki oliwy
* 1 łyżeczka soli
* 30 dag mąki
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Składniki zagnieść na gładkie ciasto, rozdzielić na połowę. Każdą z połówek rozwałkować cienko i pokroić na spore trójkąty.
 
NADZIENIE:
* szynka w plastrach
* ser żółty
* suszona bazylia
* 1 jajko roztrzepane z 2 łyżkami mleka do smarowania
* mleko do sklejania brzegów


Trójkąty ciasta serowego posypać bazylią, po czym układać na nie po jednym plasterku szynki i sera.
Zwijać rogaliki, poczynając od szerszego brzegu. Koniuszek trójkąta posmarować mlekiem i docisnąć.
Gotowe rogaliki potraktować jeszcze po wierzchu rozbełtanym jajkiem. Piec w temperaturze 180 stopni przez 15-20 minut.

Puszysty placek z ananasem

0 komentarzy
Na zdjęciu w książce placek nie wyglądał ani trochę na delikatny i puchaty. Zwłaszcza kiedy przeczytałam o kruchym spodzie. Ale w rzeczywistości okazał się tylko kruchym spodem, za to wypełnionym delikatnym kremowym nadzieniem z ananasową wkładką.

CIASTO:
* 30 dag mąki
* 15 dag cukru
* 10 dag masła
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 2 jajka

Składniki ciasta zagnieść, rozwałkować i wyłożyć nim małą prostokątną blaszkę nasmarowaną olejem i wysypaną mąką. Włożyć do lodówki, by się schłodziło.

NADZIENIE
* 1 puszka ananasów
* 10 dag cukru
* 3 jajka
* 7-8 dag mąki
* 130 ml kremówki
* 12 dag masła

Ananasa należy odcedzić z zalewy i pokroić na małe kawałki. Masło utrzeć z cukrem, żółtkami i mąką. Białka ubić na sztywną pianę, podobnie kremówkę. Wymieszać z masą maślano-jajeczną, a następnie dorzucić kawałki ananasa i połączyć delikatnie z resztą nadzienia.

Wylać na kruchy spód i piec ok. 40-45 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni.

Ciasto kroić dopiero po wystudzeniu.

15 października 2012

Zboczenia trzeba leczyć

0 komentarzy
Moja małżonka co jakiś czas wskazuje w sklepie paczkę boczniaków i robi minę nie znoszącą sprzeciwu. To znak, że zboczniak ostrygowaty ma trafić na stół. Kiedyś o zboczniakach było, ale że koty płacą mi za wierszówkę, to napiszę znowu.
Obiadek ów robi się nad wyraz szybko, ma to znaczenie, zwłaszcza gdy macie jeszcze ochotę na upojną noc we dwoje. Spagetti z boczniakami i czosnkiem doda Wam pikanterii, by eksperymentować w łożnicy. 
Po pierwsze musicie mieć boczniaki. Mając je, chlastamy w paski. Na patelnię dajcie masła, by lepiej wchodziło. Gdy stopi się niczym niewinność dziewicy, wrzućcie na nie grzybki. Ten fragment akurat nie wyszedł zbyt edukacyjnie. By zatrzeć to wrażenie delikatnie zdejmijcie osłonkę z ząbków czosnku, pieszczotliwym ruchem muśnijcie je i przy pomocy praski wytryśnijcie na patelnię. Boczniaki z czosnkiem powinny baraszkować w masełku jakieś 5 minut. Pod koniec dosypujemy sól, pieprz oraz sporo bazylii. 
Bierzemy się za gotowanie makaronu. Każdy ma swój makaron i swoją technikę. Mi pod rękę podeszło spagetti, ugotowane al dente i pieprznięte na patelnię dopełniło dania.
Wot i wsio.

Makaron z boczniakami i czosnkiem:
- 0,5 kg boczniaków
- 6 ząbków czosnku
- 10 dkg masła
- sól, pieprz, bazylia
- 20 dkg makaronu

Sernik patriotyczny (z wiśniami)

0 komentarzy
Ciasto-kaprys Żaby, który rzucił mi wyzwanie w kawiarni:
- Ten sernik to mi się podoba... zjadłbym sobie.
- Taki sernik to ja Ci mogę sama zrobić!
No i zrobiłam. Podobnoż w pracy do kawy też smakował.

 
CIASTO
* 2 jajka
* 10 dag cukru
* 10 dag mąki pszennej
* 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia

Jajka ubić z 1 łyżką wrzątku na jasną masę. Dodać następnie cukier i ubijać, aż się rozpuści, a masa będzie puszysta. Na mniejszych obrotach miksera ubić jajka z mąką i proszkiem. Ciasto powinno być gładkie i "oddychać", jak ja to nazywam (czyli puszczać małe bąbelki powietrza). Tortownicę o średnicy ok. 24 cm, nasmarować tłuszczem i wysypać mąką, a następnie wlać ciasto i piec przez 15-20 minut w temp. 180 stopni.



SER i WIERZCH WIŚNIOWY
* 40 dag serka kremowego
* kubeczek śmietanki 30% (ok. 330 ml)
* cukier puder do smaku
* 3 łyżeczki żelatyny namoczonej w zimnej wodzie
* skórka z 1 cytryny i sok wyciśnięty z połówki
* wydrążone wiśnie z kompotu (1 słoik litrowy)
* galaretka wiśniowa (rozpuszczona w 300 ml wody)

Śmietankę ubić na sztywno, utrzeć z serem, sokiem i skórką z cytryny. Żelatynę rozpuścić w odrobinie gorącej wody i także wymieszać z serem. Dosypywać po trochu cukru pudru, aż smak będzie nam odpowiadał. Ciasto naponczować sokiem wiśniowym, wyłożyć na nie tężejący ser i rozłożyć równo wiśnie. Kiedy się trochę zetnie, wylać na wiśnie tężejącą galaretkę i wstawić do lodówki.



30 września 2012

Królobójca

0 komentarzy

Swego czasu, w formie daru od rodziców, zagościł u nas królik. Nie był słodki, nie wkurzał kotów i nie patrzył z wyrzutem na kuchenkę. Był oprawiony i pocięty, a także pozbawiony krwi. Okazuje się, że pod Żywcem grasuje zabójca rodem z pierwszej serii "Dextera". W trakcie choroby postanowiłem się z nim zaprzyjaźnić, jako że moja Luba zraziła się, bo ponoć król twardy. Dodatkowo byłem chory, więc miałem całe dnie na przemyślenie sprawy. W sukurs przyszła mi książka z włoskimi przepisami, choć okazało się, że i żabojadzkie tam się znajdują. Postanowiłem zrobić ragout z królika, co brzmi dumnie. 

Całe szczęście, że wszystkie składniki miałem w domku, nie ma to jak się przygotować zawczasu nieświadomie. Potrzebny był królik, cebula, boczek, ziemniaki, czerwone wino i czosnek. Dodatkowo jakieś pierdoły w stylu soli, pieprzu, mąki i masła, ale to ma każdy i zawsze. Chyba, że woli margarynę, to jest łosiem.

Królicze grzbietki potraktowałem nożem i po chwili miałem całkiem zgrabne kawałki króla. Natarłem je solą oraz pieprzem i obtoczyłem w mące. Następnie zacząłem podsmażać z każdej strony na patelni, aż się zezłocił uroczo. Wziąłem czosnek i pociąłem drobno sześć ząbków, były całkiem spore, więc normalnych wyszłoby pewnie z dziewięć. Wrzuciłem to wszystko następnie do brytfanny i zalałem winem, tak z pół litra poszło. Trzeba było wstawić to w piekarnik, na dwieście stopni rozgrzany. Piec to trzeba jakąś godzinkę.

Gdy królowe ścierwko taplało się w winku, zabrałem się za resztę. Trzeba pociachać w drobną kostkę dwieście gram boczku, dwie cebule oraz sześć surowych ziemniaków. Najpierw wrzucamy boczek na sporą patelnię, gdy się zeskwarczy, dodajemy cebulę i pozwalamy im na małe igraszki. Jak cebula się zmęczy i zmięknie, to wrzucamy ziemniory, dowalamy ze czterdzieści gram masła i dusimy to 20 minut.
Po tym czasie wyciągamy brytfannę, wrzucamy do niech zawartość patelni i ponownie zamykamy w piekarniku. Czekamy, aż zbierze się jakaś godzina pieczenia, wyciągamy, karmimy małżonkę i pozwalamy jej szpanować na stołówce. 

Ragout z królika:
- 40 dkg królika
- 0,5 l czerwonego wytrawnego wina
- 6 ząbków czosnku
- 20 dkg boczku
- 2 średnie cebule
- 6 ziemniaków
- 4 dkg masła
- sól, pieprz, mąka
- oliwa


Proponuję podawać z ryżem lub ciepłą bułeczką z masłem ziołowym.

Przysmak adwokatowo-winogronowy

0 komentarzy
Chciałam napisać jakiś wstęp, ale z tym ciastem nie wiąże się w sumie żadna mniej czy bardziej zabawna historia. Po prostu miałam ochotę upiec coś na wyjazd weekendowy do rodziny.

Składniki na uniwersalne ciasto ucierane:
* 25 dag masła
* 10 dag cukru
* 4 jajka
* 25 dag mąki
* 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
* dodatkowo 0,5 kg białych winogron pociętych na połówki

Składniki na adwokatową piankę:
* 1 torebka budyniu waniliowego lub śmietankowego
* 0,5 l mleka
* 1 mała butelka adwokata (200 ml)
* 300 ml śmietanki kremówki
* 4 łyżeczki żelatyny namoczone w zimnej wodzie
* 2-3 dag orzechów ziemnych do dekoracji

Na początku należy ugotować budyń wg przepisu na opakowaniu w pełnej porcji mleka (tzn. 0,5 litra bez kombinowania), pilnując, aby nie utworzyły się żadne grudki. Połowę żelatyny podgrzać i wymieszać z gorącym budyniem, a następnie odłożyć do wystygnięcia. Do letniego budyniu wlać adwokat, zamieszać dokładnie i ponownie odstawić.

Aby przygotować ciasto, masło należy utrzeć z cukrem, a następnie dalej ucierać, dodając po jednym jajku na przemian z mąką wymieszaną z proszkiem. Ot, i cała filozofia. Ciasto wykładamy na brytfankę, a na nim ciasno rozkładamy winogrona. Pieczemy ok. 30 minut w 180 stopniach.

Gdy ciasto się wystudzi, podnosimy je delikatnie i odkładamy na chwilę na bok. Brytfankę wykładamy folią aluminiową tak, aby brzegi wyraźnie wystawały (będzie podtrzymywać adwokatową masę) i z powrotem wkładamy do niej ciasto.

Śmietanę ubijamy na sztywno, mieszamy z druga połową podgrzanej żelatyny odkładamy 3 łyżki do dekoracji. Pozostałą śmietanę mieszamy delikatnie z z budyniem. Kiedy zacznie tężeć, wykładamy na ciasto i odstawiamy do lodówki. 

Orzeszki wkładamy do woreczka i tłuczemy na mniejsze kawałki. Chwilę prażymy na patelni, cały czas mieszając. Kiedy się zarumienią, zdejmujemy z patelni i odkładamy do wystudzenia.

Ciasto dekorujemy gniazdkami z orzechów i bitej śmietany.

23 września 2012

Papryka marynowana

0 komentarzy
Z robieniem przetworów jest trochę tak, jak z byciem żoną/małżonkiem. Trzeba do nich podejść ze świadomością, z dużą dozą miłości, zrozumienia i cierpliwości. Są chwile, kiedy ma się ochotę już nic nie mówić, tylko zostawić cały bajzel tak, jak jest i zaszyć się samotnie w pokoju. Ale wreszcie przychodzi ten moment, gdy można z dumą i radością przyglądać się temu, co się razem stworzyło. A kiedy nadejdzie zima, nic nam nie zastąpi tego, co wypracowaliśmy wcześniej.

Zrobiło mi się nostalgicznie i metaforycznie, a przecież chciałam pisać tylko o marynowanej papryce. Papryka owa powstała w wyniku zebrania resztek po faszerowanej papryce Żaby i przysposobienia ich do przebywania w słoikach. Nieco przypadkiem. Głównymi bohaterami tego dnia było 40 kg jabłek, 30 kg gruszek oraz 7 kg winogron.

Poniżej podaję proporcje na 1 kg papryki:
* 100 g cukru
* 1 l wody
* 100 ml octu 10% (lub 150 ml octu jabłkowego)
* 20 g soli
* czosnek
* ziele angielskie

Papryki należy umyć, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić na kawałki. Poukładać ciasno w małych słoiczkach, do każdego wrzucić po 1 ząbku czosnku i 4 ziarna ziela angielskiego.
Wodę zagotować z octem, cukrem i solą, żeby wszystkie składniki się połączyły. Zalewać papryki do pełna, natychmiast zakręcać słoiki i pasteryzować ok 25 minut.
Po zapasteryzowaniu odwrócić słoiki do góry dnem i poczekać, aż wystygną.

16 września 2012

Fafryki papszerowane

0 komentarzy

Nie, nie przewidziało się Wam, to właśnie dzisiaj zrobiłem na obiad, w sumie na kilka następnych też. To genialne słowotwórstwo dopadło mnie w n-tej godzinie chlastania jabłek. Naszło nas na przetwory, a mnie na paprykę. Nie było innego wyjścia, wczoraj zakupiłem pięciokilowy worek tejże. Najsampierw trzeba było ów worek przejrzeć i oto dziesiąta część znalazła się w koszu. Resztę podzieliłem na dwie kupki: do nadziania i do marynowania. 

Pierwszą z nich potraktowałem nożem, gniazda nasienne wypadały niczym flaczki po trafieniu krytycznym. Zezwłoczki blanszowałem tak z minutę, a potem dałem im wyschnąć i ostygnąć. 

W tym czasie odnalazłem w przetwórczym chaosie pięć cebul i pół kilograma mielonego mięska. Cebule zostały pocięte w kostkę i zesmażone na patelni, dość mocno zresztą. Na biedną cebulkę wpieprzyłem mięcho i zaczęło się smażenie tej pulpy. Przyprawianie zacząłem, gdy smród zelżał. Dowaliłem sporo pieprzu i soli, bułkę tartą, jajko, pokruszyłem trzy suszone papryczki chilli, wycisnąłem sześć ząbków czosnku i na samym końcu poszatkowałem kilka listków bazylii. Wymieszałem to starannie, podsmażyłem jeszcze chwilę i pół nadzienia było gotowe. 

Drugie pół zaczęło powstawać, gdy mi Żonka bulion przygotowała. Chwilę później na zwolnioną patelnię powędrowała szklanka ryżu i zaczęło się podlewanie rosołkiem. Chochla bulionu na ryż i mieszamy, aż płyn zostanie wchłonięty, chochla bulionu... Jest to dość monotonne, zatem polecam zajęcia zajmujące uwagę: planowanie sesji, fantazje erotyczne, itd. Będzie to gotowe, gdy ryż spęcznieje i zmięknie. Zostaje tylko dodać mięcho i wymieszać.Farsz jest z Wami.
Dalej idzie prosto i łatwo. Napychamy paprykę nadzieniem, posypujemy tartym serem i układamy na blaszce. W piekarniku trzeba nahajcować do 200 stopni, włożyć paprykę i zostawić na 20 minut. Później tylko żreć. 

Jako, że samą papryką człowiek nie żyje, to dla celów obiadowych upieczcie sobie frytki. Ziemnioki przygotowujemy jak zazwyczaj, tyle, że po pokrojeniu odsączamy je na papierowych ręcznikach. Trzy łyżki mąki mieszamy z łyżeczką soli i pieprzu. Osuszone ziemniaki opruszamy mąką i potrząsamy, by jako tako się rozprowadziło. Polewamy to dwiema łyżkami oleju i znów potrząsamy. Frytki układamy na folii aluminiowej i  pieczemy w 200 stopniach przez 15-20 minut. Wsio.

Papryki faszerowane:
- 3 kg papryki
- 5 cebul
- 0,5 kg mięsa mielonego
- 6 ząbków czosnku
- 3 papryczki chilli
- sól, pieprz, bułka tarta
- jajko
- szklanka ryżu
- 0,5 l bulionu


Co zrobić z papryką marynowaną, napisze Żonką w swoim czasie.

8 września 2012

Sosy sesyjne do zagarniania krakersami

0 komentarzy

W trakcie seansu złych filmów (lub nie do końca złych, ale za to niezbyt ambitnych) u przyjaciół prym wiodła produkcja “Zombie SS” oraz dwa sosy: musztardowo-chrzanowy i czosnkowy. Żabie bardzo, ale to bardzo smakowały, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji powtórzyłam wyczyn naszej gospodyni. Z tego miejsca Agacie za pomysł serdecznie dziękuję.

Aby zrobić sos chrzanowy, należy dokładnie wymieszać 2 łyżki chrzanu, 2 łyżeczki musztardy i 3 łyżki śmietany, a wszystko doprawić pieprzem. 
 
Do sosu czosnkowo-cebulkowego będzie potrzebne ok. 20-25 dag białego sera (lub serka kremowego), który trzeba zmiksować z 3-4 łyżkami śmietany, aby nabrał pewnej gładkości. Dolać mleka do uzyskania pożądanej konsystencji, a następnie doprawić zieloną cebulką (lub szczypiorkiem), 4-5 ząbkami czosnku oraz pieprzem i solą.

Do tego zalecam krakersy, ciastka podpiwne (tutaj przepis) lub inne pieczywko, którym można zagarniać sosy. W ramach towarzystwa jedzącego będą niezbędni zapamiętali gracze tudzież miłośnicy złych filmów.

31 sierpnia 2012

Bramboraki z kiełbasą

0 komentarzy

Bramboraczki nasze kochane (cóż za słodka nazwa swoją drogą) to czeskie placki ziemniaczane (Anglicy opisują je jako "Czech potato pancakes"). Nie ciemnieją jak szalone, bo są robione po części z gotowanych ziemniaków. Dodajemy jeszcze do nich kiełbaskę.
Cały ten wstęp upstrzony jest rymami częstochowskimi, za co gorąco przepraszam (działanie absolutnie nieświadome, ale nie będę zmieniać, bo to na szczęście nie czeski błąd).


Do zrobienia bramboraczków będą potrzebne:
  • 1 kg  ziemniaków
  • 1 cebule
  • 3 jajka
  • 1/2 szklanki  mąki
  • 4 niewielkie kawałki kiełbaski
  • sól i pieprz

Połowę ziemniaków należy ugotować, a resztę zetrzeć na drobnej tarce. Następnie obrać i utrzeć na tej samej tarce gotowane ziemniaki, dodając do nich dwie surowe, jajka, mąkę, jedną startą cebulę i przyprawy. Kiełbaskę i drugą cebulę (pokrojone w kostkę) podsmażyć krótko. Wymieszać to z ciastem. Placki o średnicy talerzyka do tortu trzeba potem smażyć na rozgrzanym oleju. Najlepiej smakują z czosnkowym sosem (ale cóż nie smakuje cudnie z czosnkowym sosem?).

27 sierpnia 2012

Fasolowa z makaronem (Pasta e fagioli)

0 komentarzy
Tydzień temu był piękny, sierpniowy weekend. Gorący i słoneczny, podobno ostatni taki w tym roku. Wczoraj, jakby na potwierdzenie tych słów, zrobiło się ponuro, sennie i deszczowo. Złapaliśmy klimat jesieni i, o ile śniadanie w postaci bagietki z czosnkiem i sałaty z bazylią obroniło się jeszcze letnio, to zupa będzie jesienno-zimowa. Oryginał pochodzi z książki "Kuchnia włoska. Dr Oetker", po moich modyfikacjach przedstawiam poniżej.

* 20 dag białej lub czerwonej fasoli
* 1 cebula
* 3 ząbki czosnku
* 25 dkg boczku lub 4 małe kiełbaski
* zioła (szałwia z kolendrą to jedna wersja, lubczyk z kolendrą i majerankiem - druga)
* sól i pieprz
* 15 dkg połamanego na kawałki spagetti

Fasolę należy moczyć przez ok. 3-4 godziny  (lub po prostu zostawić na noc). Przepłukaną włożyć do garnka z gotującą się wodą. Boczek i cebulkę pokroić w kostkę i podsmażyć krótko na oliwie (tak, żeby straciły surowy smak), po czym wrzucić do garnka z fasolą. Doprawić to ziołami i wyciśniętym czosnkiem i gotować ok. 35 minut (wersja al dente). Kiedy fasola będzie miękka, do zupy należy dodać makaron oraz doprawić ją solą i pieprzem.
Makaron i fasola mają w zwyczaju chłonąć mnóstwo płynu, nawet kiedy już przestaną się gotować. Na drugi dzień zupa daje się więc kroić nożem. Dolewam wtedy po prostu trochę wody i przegotowuję raz jeszcze. 

25 sierpnia 2012

Markizy z czekoladą

0 komentarzy
Poniżej przepis na bardzo proste czekoladowe markizy. Bezy z dżemem są dziełem przypadku i 4 wolnych białek. więc jeśli ktoś ma czas i ochotę, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i je dołożyć.
 * 4 żółtka
* 10 dag cukru
* 15 dag mąki
* mleko (opcjonalnie - jeśli ciasto wyjdzie zbyt gęste, jak to się mnie zdarzyło)
* krem czekoladowy do przełożenia
* kokos do posypania
* pół łyżeczki proszku do pieczenia

Żółtka należy ucierać z cukrem przez kilka minut, aż cukier się rozpuści, a masa będzie gładka i jasna. Potem trzeba mieszać jeszcze jakiś czas z mąką i proszkiem.
Nakładać małe porcyjki ciasta na blachę (po pół łyżeczki), posypać każde ciastko kokosem i piec ok. 7 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Gdy wystygną, przekładać kremem czekoladowym.


Część kremu trzeba rozpuścić, poukładać ciasno przełożone markizy i zrobić na nich wzory, a następnie schłodzić chwilę w lodówce.


Pozostałe białka ubiłam na sztywno, potem ubijałam jeszcze z cukrem, aż masa była delikatna i gładka, a następnie wymieszałam delikatnie z kokosem. Kleksy białkowe upiekłam w 150 stopniach (przez ok. 15-20 min.), a potem przełożyłam dżemem. Ot, cała robota.

22 sierpnia 2012

Makaron z brokułami i boczkiem

0 komentarzy
Dostałam przepis od mamy, która dostała go od znajomej, która znalazła go w gazecie... Tak czy owak nam smakuje.

Potrzebne będą: 
* makaron
* brokuł
* 20 dag boczku
* 3 ząbki czosnku
* łyżka masła
* żółty ser
* sól, pieprz

Makaron i brokuł powinny być ugotowane trochę bardziej niż al dente, a boczek podsmażony na skwareczkę. Masło wymieszane z czosnkiem,  a ser starty. W kolejności następuje potem: mieszanie masła z ciepłym makaronem i brokułem (potarganym na różyczki), serem, boczkiem i przyprawami.
Koniec. Smacznego.

8 czerwca 2012

Drożdżowe w natarciu

0 komentarzy
Mam manię ciasta drożdżowego, za którym, dziecięciem będąc, nie przepadałam, ale potem poznałam mojego męża i smak mi się zmienił. Poza tym zaczęłam sama bawić się z drożdżami, bo produkty sklepowe są dla mnie nadal niestrawne. 
Z tym drożdżowymi to jest trochę jak z muffinkami - zazwyczaj robione "na winie" lub w przypadku całkowitej absencji weny twórczej (a coś by się zjadło). Albo też kiedy przyjdzie mi do głowy jakieś smakowe połączenie, a nie wiem, gdzie by było je najbezpieczniej wypróbować - wówczas do akcji wkracza drożdżówka. 
Opiszę ciasto podstawowe zatem i moje ulubione nadzienia. A w międzyczasie i na końcu parę zdjęć.

Obowiązkowo:
* pół kostki drożdży (ok. 5 dag)
* mąka
* mleko
* cukier (mniej lub więcej)
* 2 jajka
Opcjonalnie (do nadzienia niesłodkiego):
* sól
* pieprz
* zioła suszone

Ok. 100-200 ml mleka podgrzać do temperatury pokojowej, rozmieszać w nim drożdże, 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę mąki. Tak przygotowany zaczyn posypać po wierchu mąką, przykryć ściereczką i zostawić w ciepłym miejscu. Nadzorować proces rośnięcia, bo potrafi to robić iście szaleńczo.

Wyrośnięty (tuż przed "kipieniem") zaczyn wlać do mąki (ok. 50-60 dag), dodać jajka i zagniatać. W razie potrzeby dodawać mleka lub mąki. Jeśli ciasto ma być słodkie, można dodać trochę cukru, acz niekoniecznie. Jeśli ma być na słono - tutaj dodajemy przyprawy "pikantne". Ciasto trzeba zagnieść bardzo dokładnie, żeby było gładkie i odchodziło swobodnie od rąk. Dzielimy je następnie na dwie części i odkładamy na bok do wyrośnięcia (przykrywając uprzednio ściereczką). Zajmie to ok. pół godziny. 

Bierzemy jedną wyrośniętą kulę i rozwałkowujemy bardzo cieniutko. Ja pomagam sobie rękami, unosząc je i rozciągając jak na pizzę, bo nie mam aż tyle siły. A cienkie drożdżowe ważne jest, żeby po upieczeniu było więcej nadzienia niż ciasta. 
Ciasto smarujemy wybranym nadzieniem i zwijamy ślimaczki albo formujemy poduszeczki, albo na co mamy ochotę. Po wierzchu warto posmarować jajkiem wymieszanym z mlekiem, żeby po upieczeniu drożdżóweczki były ładnie zrumienione. Często też posypuję wtedy wierzch kokosem lub sezamem. 

Piecze się ok. 20-25 minut w 180 stopniach. Zjada jak najszybciej (najlepsze są oczywiście prosto z pieca). Ale i drugiego dnia można się posilić przy małej pomocy mikrofali. 

A teraz moje ulubione nadzienia:
* którykolwiek z jesiennych dżemów i powideł
* jabłuszka z cynamonem
* masło cynamonowo-cukrowe (pół kostki masła + 2 łyżeczki cynamonu + cukier; cudownie się rozpuszcza w czasie pieczenia)
* czekolada z kokosem
* serowo-cytrynowe (twarożek z sokiem i skórką cytrynową, doprawiony cukrem)
* pikantne: z masłem czosnkowym i bazylią (pół kostki masła + 6 ząbków czosnku + suszona bazylia)

Nadzienie pierogowe według Gieno Mientkiewicza

0 komentarzy
Ostatnio zapałałam żądzą przygotowania pierogów wg przepisu Gieno Mientkiewicza z jego programu "Przez dziurkę od sera". Co prawda nie udało mi się dotrzeć do wędzonego sera z Wiżajn, więc musiałam się ratować tym, co lokalna sklepownia dała, ale pierogi wyszły zacne. Część oczywiście została zamrożone na mroczne czasy lenistwa i rozpusty. Pierogi znalazły także uznanie u osób niezwiązanych emocjonalnie z naszą kuchnią (Kasi K. serdecznie dziękujemy za degustację), zatem niniejszym przepis na nadzienie serowo-cukiniowe w wersji żabowo-pchlej.

Przepis na ciasto niezmiennie znajduje się tutaj.
Natomiast do nadzienia będą potrzebne:
* 2 dorodne cukinie
* ok. 30-40 dag sera wędzonego
* garść świeżych ziół (dodaliśmy majeranek i rozmaryn)
* pieprz, sól do smaku
 
Dalej już banalnie: ser należy pokroić w drobną kosteczkę lub zetrzeć na tarce o grubych oczkach, podobnie postąpić z cukinią. Zioła pociachać, wymieszać z resztą składników.
Pierożki nadziewać, gotować. Następnie wedle uznania jeść, smażyć lub zamrażać (albo wszystko naraz).
Smażone tradycyjnie najlepsze.

8 maja 2012

Z poradnika młodego erotomana

0 komentarzy


Dawnymi czasy, gdy byłem młodym erotomanem, widziałem w którymś z periodyków dla panów poradnik, by zwrócić uwagę na sposób jedzenia szparagów przez niewiastę. Im bardziej zaawansowane plany wobec owej niewiasty były, tym uważniej trzeba było patrzeć. Byłe też lista sposobów konsumpcji z poradami i uwagami autora artykułu.

By ułatwić Wam zadanie, młodzi erotomani, oraz nie angażować Waszych obu rąk na zbyt długo, zamieszczam poniżej przepis na szparagi w sosie mornay. Sos ów jest biały, by zbyt nie wysilać Waszej wyobraźni.

Szparagi pozbawiamy twardych i łykowatych części przy pomocy noża. Ręka może Wam zadrżeć, lecz uwierzcie, to jest konieczne, by kobieta wzięła szparaga w usta. Następnie gotujemy szparagi na parze do miękkości. W międzyczasie robimy sos beszamelowy, prezentowany już w tym blogu. Dla leniwych erotomanów mała powtórka:
Masło rozpuszcza się w rondlu, zaprawia mąką, którą należy szybko rozmieszać, zalewa stopniowo mlekiem przy ciągłym mieszaniu, doprawione solą, pieprzem, gałką muszkatołową i szafranem. Jeśli zrobią się grudki, można oszukać przeznaczenie przy pomocy blendera.
Trzemy ser, który dodajemy do sosu i mamy sos mornay.
Jesteśmy już blisko końca. Widząc oczami wyobraźni trajektorię szparaga zmierzającego w usta naszego celu, układamy szparagi na naczyniu żaroodpornym i zalewamy sosikiem. Umieszczamy w piekarniku na 15 minut w temperaturze ok. 180 stopni, myjemy łapki i karmimy babeczkę.

Szparagi w sosie mornay:
- 700 g białych szparagów
- 100 g masła
- 6 łyżek mąki
- 500 ml mleka (nie odtłuszczonego czegoś)
- 200 g sera żółtego
- sól, pieprz
- 1/4 łyżeczki szafranu
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej

Do dania możemy podać bułeczki czosnkowe. Nacinamy bułę, w nacięcia dajemy odrobinę masła, pokrojony czosnek. Zapiekamy i na jeszcze gorące kładziemy odrobinę startego sera.

Placek serowy z makiem

0 komentarzy
Kolejny przepis inspirowany książką "Domowe wypieki", gdzie mam jeszcze sporo zakładek, więc będzie się piekło. Poza tym ciasto nie wymaga mielenia maku - polecam dla leniwców.

Na placek serowy, mocno makowy potrzebne będą:
* 15 dag sera potraktowanego blenderem lub serka śmietankowego
* 600 ml mleka
* 6 łyżek oleju
* 30 dag mąki
* 27 dag cukru
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 30 dag maku
* 2 torebki budyniu waniliowego
* 5 dag kaszki manny
* 10 dag rodzynek
* 2 jajka

Zaczynamy od gorących rzeczy. Mak zalewamy wrzątkiem (ok. 0,5 l) i gotujemy chwilę, po czym odstawiamy do nasiąknięcia. Odlewamy 6 łyżek mleka, resztę używamy do zrobienia budyniu. Gorący budyń mieszamy z kaszką manną i 20 dag cukru. Teraz można włączyć piekarnik (na temperaturą ok. 180 stopni). W czasie, gdy mak i budyń się chłodzą, mieszamy dokładnie ser, mleko, 7 dag cukru i olej, a uzyskaną papkę zagniatamy z mąką na gładkie ciasto (jeśli za bardzo lepi się do rąk, można dodać trochę więcej mąki), które następnie rozkładamy na prostokątnej blaszce.
Odsączone mak mieszamy bardzo dokładnie z budyniem i połowę wykładamy na ciasto serowe. Do drugiej połowy dodajemy żółtka i pianę z białek i po delikatnym wymieszaniu rozkładamy na pierwszej warstwie makowej.
Całość pieczemy ok. 40-45 min.  

15 kwietnia 2012

Kiełbasiane śniadanie mistrzów

2 komentarzy
Dziś jest taki dzień, że od rana na przemian śpimy, gramy, gotujemy, śpimy, gramy, żremy, gramy... w planach jest żarcie, granie i spanie. Z lenistwa wolałam nawet przeszukać stary blog w celu znalezienia kiedyś spisanej recepty na żarło niż pisać ją od nowa (poszłoby szybciej). To były czasy, gdy mieszkaliśmy na 21m2 na Bajecznej, a Robert Kubica jeździł w F1. Z okazji dnia leniucha, dnia deszczu oraz setnej rocznicy zatonięcia Titanica, przedstawiam Śniadanie (Obiad/Kolację) Mistrzów. A Robertowi zdrowia życzę.

Jeżeli czeka kogoś ciężki dzień albo zwyczajnie chce się najeść jak stado olbrzymów, polecam coś, co oficjalnie nazywa się "Kiełbasa w pikantnym sosie", ale jest to nazwa mało wyszukana i zupełnie nieromantyczna, więc ja nazywam to "Śniadaniem Mistrzów." Kubica musi to szamać przed każdym występem, jestem święcie przekonana.

A robi się to tak:
Obieramy ze skórki +/- 40 dag kiełbasy (byle nie z tych podsuszanych) i kroimy w plasterki. Dużą cebulę ciachamy w piórka albo kostkę (ja wolę kostkę - nie lubię dużych kawałków cebuli) i podsmażamy na oleju, aż się zeszkli. Na tarce z grubym oczkiem trzemy dwie średnie marchewki i dwie małe pietruszki (albo jedną dużą, albo więcej marchewki - tu zostawiam dowolność) i tak starte wsypujemy do smażącej się cebuli. Bierzemy puszkę groszku, odcedzamy zalewę i wlewamy ją na warzywa. Dusimy wszystko na małym ogniu, pod przykryciem, aż warzywa będą miękkie, często mieszając. Przekładamy to do większego garnka, wlewamy dwie szklanki soku pomidorowego, dwie łyżki pikantnego keczupu, łyżkę ostrej musztardy (najlepiej sarepskiej - ona wypala gardło), pieprz i jedną łyżkę cukru (soli nie trzeba, cała reszta jest dość słona), pokrojoną w kostkę papryczkę ze słoika, wsypujemy groszek i kiełbaskę, mieszamy ładnie i gotujemy (też na małym ogniu, żeby się nie przypaliło).
Podajemy gorące, ze świeżym, chrupiącym chlebkiem.


Luby się zawsze obżera, oblizuje, a potem umiera przez godzinę, bo się ruszać nie może. Nie wolno mi wtedy dotykać Jego brzucha, bo zaczyna mi grozić niekontrolowanymi odruchami. Ale cieszę się, że mu smakuje.