Żabol od zawsze kręcił mi nosem na surowe. A że boczek wędzony a nie podsmażony, to fuj. A że ja mięsa mielonego próbowałam, czy dobrze doprawione, to fuj. A tatar to już w ogóle jedno wielkie fuj. Chyba tylko wędzony łosoś miał szanse powodzenia.
Dopóki nie spróbował tatara u kolegi. Stąd i tatar.
* 20 dag mielonego mięsa wołowego
* 1 łyżeczka musztardy
* 1 łyżka oliwy
* 1 żółtko
* lubczyk (lub kilka kropel magi)
* szczypta cukru
* sól, pieprz
* 1 cebula
* 1 papryka w occie
* 2 małe ogórki w occie
Mięso wymieszać dokładnie z solą, pieprzem, cukrem, żółtkiem, oliwą i musztardą. Dodać lubczyku do smaku. Cebulę, paprykę i ogórki pokroić w drobną kostkę i również wymieszać. Odstawić do przegryzienia się składników. Zajadać ze świeżym chlebkiem.
Można warzyw nie mieszać z mięsem, ale użyć do garnirowania.
7 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarzy:
Jak się "pozbywacie" salmonelli? Wyparzacie wcześniej jajko? Nie boicie się o jakość mięsa? Po zjedzeniu wszystko było z Wami ok? ;)
Z nami nigdy nie jest ok :P
Jajeczko jest wyparzane, owszem. Kilka sekund we wrzątku załatwia sprawę. Poza tym staramy się używać jajek tylko od znajomych dealerów.
O mięsko się też nie boimy, poz warunkiem, że jest świeże i przez nas mielone. Organoleptyka dotąd zawsze się sprawdzała.
Od dłuższego już czasu korci mnie taki tatar. O ile jajka też mogę mieć z zaufanego źródła, o tyle najbardziej boję się właśnie mięsa.
Dobrze wiedzieć, że u Was ten przepis się sprawdził. Jak nabiorę odwagi (oraz zakupię mielarkę do mięsa ;)) to spróbuję sobie coś takiego przyrządzić :).
Dzięki za przepis.
Pozdrawiam!
Też miałam podobne obawy, na co usłyszałam jedna radę - pilnuj, żeby kupować świeże mięso. Jeśli jest opakowane, data ważności powinna być w miarę odległa.
Z drugiej strony myślę sobie, że przecież nasi rodzice wcinali tego typu przekąski do każdej wódeczki, aż im się uszy trzęsły. Zatem miłego tatara życzę :)
Prześlij komentarz