Nadszedł TEN czas. Jak co miesiąc, TEN czas jest powodem licznych konfliktów, starć, obiadów. Dzisiaj o tym ostatnim, jako, że resztę znacie z autopsji. Z tej, czy innej strony barykady, a może z obydwu?
Od rana rozmrażał się filet z kurczaka. Miał być zapiekany z ziołami, miało być mięso. Przed piątkiem trzeba wszak naładować baterie. Lecz nie! Nie, bo nie. Wyszły naleśniki na słodko. Może nic odkrywczego, ale pisząc ten post wciąż czuję ich radosną obecność w żołądku.
W domu była mąka, był cukier, olej (oliwy zabrakło niestety), jajka od zajebiście szczęśliwych kur* oraz mikser. Nie było mleka, ale zostałem wyekspediowany do sklepu w celu jego zakupienia. To wszystko co się znalazło plus mleko trafiło do michy na nieubłagane tortury mikserem. Do teraz słyszę te krzyki, gdy powstawało ciasto. Takie o konsystencji śmietany. Gdy patelnia osiągnie stan "nie dotykać palcem" to nalewamy ciasta i smażymy naleśnik. Po każdym trzeba było posmarować olejem powierzchnię. Tak to już jest w tej Polsce. By CBA nie dotarła do mnie smarowałem pędzelkiem, niech on będzie pociągany do odpowiedzialności.
Jedno smarowanie nie starczyło, dodatkowo trzeba było posmarować jabłkowym dżemikiem. Tym razem wyręczyłem się Żoną. Zawinięte naleśniki czekały na pożarcie, a w tym czasie Ona także ubijała śmietanę. A potem tylko jedzenie...
Naleśniki na słodko:
- szklanka mąki
- szklanka mleka
- szklanka wody
- dwa jajka
- trzy łyżki cukru
- odrobina soli
- olej
- dżem jabłkowy
- bita śmietana
- mikser
P.S. Tym razem nie było dobrego piwa. Gościnnie występowała kawa z Baileys.
* zgodnie z oznaczeniami EU takie jajko ma "-1". Patrz co Żona na pisała na ten temat.
W domu była mąka, był cukier, olej (oliwy zabrakło niestety), jajka od zajebiście szczęśliwych kur* oraz mikser. Nie było mleka, ale zostałem wyekspediowany do sklepu w celu jego zakupienia. To wszystko co się znalazło plus mleko trafiło do michy na nieubłagane tortury mikserem. Do teraz słyszę te krzyki, gdy powstawało ciasto. Takie o konsystencji śmietany. Gdy patelnia osiągnie stan "nie dotykać palcem" to nalewamy ciasta i smażymy naleśnik. Po każdym trzeba było posmarować olejem powierzchnię. Tak to już jest w tej Polsce. By CBA nie dotarła do mnie smarowałem pędzelkiem, niech on będzie pociągany do odpowiedzialności.
Jedno smarowanie nie starczyło, dodatkowo trzeba było posmarować jabłkowym dżemikiem. Tym razem wyręczyłem się Żoną. Zawinięte naleśniki czekały na pożarcie, a w tym czasie Ona także ubijała śmietanę. A potem tylko jedzenie...
Naleśniki na słodko:
- szklanka mąki
- szklanka mleka
- szklanka wody
- dwa jajka
- trzy łyżki cukru
- odrobina soli
- olej
- dżem jabłkowy
- bita śmietana
- mikser
P.S. Tym razem nie było dobrego piwa. Gościnnie występowała kawa z Baileys.
* zgodnie z oznaczeniami EU takie jajko ma "-1". Patrz co Żona na pisała na ten temat.
1 komentarzy:
Przyznam się szczerze, że nie umiem robić naleśników. Takich, żeby były cieniutkie i delikatne. Moje wychodzą grubaśne, więc jeśli ktoś lubi wersję amerykańska z sosem klonowym, to zdradzam receptę: duuuużo oleju. Żaby naleśniki są idealne, a metodę ukradł Mamie - nigdy nie dawać duuuużo oleju.
Prześlij komentarz