11 października 2009

Jak w pół godziny nakarmić Żonę i dwa koty?

Zadanie na pozór niewykonalne, zwłaszcza jeśli chodzi o koty. A jednak da się. Potrzeba niewiele, szczególnie czasu. Kupujemy brokuły, szynkę, masło, czosnek, ser żółty, przyprawy, naczynie żaroodporne, piekarnik, dobre piwo. Oczywiście jest to dla tych, którzy są całkowicie nieprzygotowani. Znacie kucharza bez dobrego piwa pod ręką?
Brokuł wystarczy jeden. Traktujemy go nożem, aż podzieli się na kawałki zwane różyczkami. Później ląduje on w garnku z gorącą wodą, łyżką masła, szczyptą soli i łyżeczką cukru. Torturujemy go we wrzątku najwyżej 10 minut. Potem zmięknie i będzie nasz. W wersji z mrożonym dziadem ładujemy go na kwadrans do gara przeznaczonego do gotowania na parze. Też zmięknie.
W międzyczasie masełko na patelnię, czosnek w plastry, szyneczkę w paski. Dosolić temu, dopieprzyć, przyładować ulubionymi ziołami. Niech się smaży.
Naczynie oblepiamy warstwą masła od środka, wykładamy brokułami i przywalamy zawartością patelni. Na to ser potraktowany tarką i w piekarnik. Tak 170 stopni przez 20 minut.
Po tych zabiegach mamy takie oto:


Brokuł zapiekany z czosnkiem i szynką:
- jeden brokuł
- 10 dag szynki
- 5 ząbków czosnku
- 5 dag sera żółtego (tutaj gouda)
- ćwiartka kostki masła
- przyprawy wedle uznania
- dobre piwo

P.S. Koty dostają oczywiście resztki szynki i wszyscy są zadowoleni.

8 komentarzy:

Anna Radzikowska pisze...

Zniszczę ten piękny obraz grzecznych i wychowanych kotów. Dostały plaster szynki. Nie resztki (jeszcze czego - one i resztki!).

Żaba pisze...

Cichaj! Zdradźcu!

zuz-anka pisze...

Co prawda,nie mam Żony, a Kotę tylko jedną to i tak wypróbuję,bo brokuły kocham ^^

Czytelnik pisze...

jakem tylko To zobaczył, natychmiast do sklepu po składniki skoczyłem - w kuchni się zaszywając, Twe brokuły upichciłem;)

świetne i baardzo smaczne:) czekam na dalsze przepisy...:)

Olga Cecylia pisze...

Ja bym te brokuły nawet krócej trzymała, jeśli się zapieka, wystarczy zblanszować.

Czytelnik pisze...

wiesz, ten blog i jego przeposy spodobały mi się tak m.in. dlatego, że nie używa się tu trudnych słów typu: "blanszować". nie mam pojęcia co to znaczy, podobnie zresztą jak estragon z najnowszergo przepisu, ale to słowo choć wydaje się znajome...;))

Żaba pisze...

Ja też nie wiem, co znaczy zblanszować, ale się dowiem.
Estragon to zioło, ale możesz je pominąć. Możesz dać zamiast nich zwykłe prowansalskie. Zależy co się nawinie.

Anna Radzikowska pisze...

Blanszowanie to obróbka cieplna polegająca nie na gotowaniu, ale na zanurzaniu we wrzątku. W taki łopatologicznym (hehe) skrócie. Ale ja i tak lubię gotowane :)