30 października 2009

Sandacz w maśle orzechowym

Ogólnie to nie jesteśmy prorybni. Zwłaszcza Luby, który na ryby kręci nosem, ale Go od czasu do czasu zmuszam. Ja mam swoje ulubione karguleny, w których cenię delikatne, białe mięsko. Przypominają mi smakiem inczuny - rybki wielkości szprotki, na jeden kęs, które podawała nam Nada, nasza gospodyni w Chorwacji. Dzisiaj ich jednak nie było (ostatnio ciągle jedliśmy karguleny - Luby już chyba miał na nie uczulenie), za to postanowiłam przyrządzić sandacza, bo przepis brzmiał bardzo smakowicie (przepis był co prawda z okoniem w roli głównej, ale ja wolę sandacza - natchniona dobrymi wspomnieniami z "Szabli i szklanki").

Sandacz w maśle orzechowym
- 1 duży filet z sandacza
- 20 dkg szpinaku (lub 10 brykietów)
- 2-3 łyżki masła
- 3 łyżki mielonych orzechów laskowych
- szczypta gałki muszkatołowej
- sól
- pieprz

Rybkę natrzeć z obu stron solą i pieprzem, pokroić na dwa albo trzy kawałki (w zależności od rozmiarów patelni tudzież proporcji żywieniowych w domu), obtoczyć w mące i odłożyć na chwilę na bok, niech sobie przesiąka. Szpinak gotować na parze ok. 15-20 min., w trakcie gotowania posolić. Pod koniec męczenia szpinaku zacząć smażyć rybkę. W garnuszku obok rozpuścić masło, dorzucić gałkę, pieprz, sól do smaku i orzechy i mieszać 2-3 minuty. Sandacza dobrze wysmażonego i lekko zarumienionego wrzucić na talerz, przykryć częściowo szpinakiem i polać masłem orzechowym, ew. dosolić mu do smaku.
Mniami!

3 komentarzy:

Żaba pisze...

Niebo w gębie! Tak pysznego obiadku nie jadłem dawno, mimo, że zazwyczaj są bardzo dobre. Sandacz górą!

Anna Radzikowska pisze...

I tak wygląda jak kupa.

Olga Cecylia pisze...

Znam, niestety, dużo nieprorybnych - większość ma spory uraz do ryb z powodu tzw. kostek filetowych, które wmuszano w nich w dzieciństwie. Szczerze mówiąc, kostki filetowej nie tknęłabym nawet waszą halabardą, choć jestem bardzo prorybna.

A ryba przecież wpływa na wszystko! Jak widać, także na niebo w gębie.