31 października 2009

Kurczak z orzechami

1 komentarzy
Coś ostatnio dużo tego kurczaka. I orzechów. Ale jakoś tak wyszło. Dziś danie w sumie na szybko, aczkolwiek też robione bez pośpiechu, na cztery ręce (moje i Lubego) i troje ust (nasze i my sElf). Ja robiłam podstawę, czyli kurczaka, a Luby pyszny sos grzybowy, dlatego przepis też będziemy zamieszczać zgodnie z proweniencją.

Kurczak opiekany z orzechami
- 1 pierś podwójna
- mąka i jajko na panierkę
- pieprz i sól do smaku
- ok. 15 dkg orzechów włoskich potłuczonych na drobne kawałeczki

Pierś oczyścić z fafluśniaków, pokroić na cztery kawałki, roztłuc na w miarę równe placuszki, resztki kurczaka ugotować i dać kotom, żeby się odczepiły i dały gotować. Natrzeć solą i pieprzem, obtoczyć w mące, jajku i orzechach. Smażyć na niezbyt głębokim oleju i niezbyt dużym ogniu, bo orzechy szybko się przypalają, a mięso może zostać niedosmażone. Wyłożyć na talerze i polać...

Sosem grzybowym ze świeżych grzybów
- 6 całkiem sporych podgrzybków
- cebula
- oliwa
- śmietana
- woda
- sól i pieprz

Kroimy cebulę w drobną kostkę i podsmażamy na oliwie, aż zacznie brązowieć. Grzybole ciachamy także w kostkę i dodajemy do cebuli. Podlewamy to wodą, tak z 1/2 szklanki i pozwalamy się zagotować. Gotujemy pod przykryciem, mieszając raz po raz, jakieś 20 minut. Wtedy odkrywamy patelnię i dajemy się wodzie ulotnić. Przy jej resztce dodajemy zaprawioną śmietanę, jakieś 2 łyżki. Jak zaprawić ją? Dajemy do szklanki śmietanę, ze 2 łyżki wywaru z patelni i mieszamy jak szaleni.



Kwas chlebowy to napitek w sam raz. Dziś było bez dobrego piwa.

30 października 2009

Jak to Boczek z Ferdkiem na ziemniaki chodzili

1 komentarzy
Przepis z wczoraj, cobyście nie pomyśleli, że dzisiaj były dwa obiady. Ważę tyle ile ważę z innych powodów. Wczoraj znów było na szybko i smacznie, bo nie miałem jakoś natchnienia na szczególnie skomplikowane rzeczy... no dobrze, wyglądało to tak, że ten przepis został mi podetknięty pod nos z miną nie znoszącą sprzeciwu. Kocham Cię, Pchełko.
Koniec podlizywania, czas na pichcenie. Będzie boczek z ziemniakami lub też kartofle z bekonem. Łapiemy rzeczone składniki wraz z solą, pieprzem, oliwą, jedną cebulą i tymiankiem.
Ziemniaki gotujemy i zaraz potem kroimy w plastry. Odsączamy je papierowym ręcznikiem i podsmażamy na oliwie, aż zaczną być złote, niekoniecznie nowe i polskie na dodatek. Gdy się to stanie, to wydobywamy je z patelni i znów odsączamy.
Na gorącą patelnię ładujemy boczek pokrojony w plastry, czekamy aż zyska aprobowany przez nas stopień usmażenia. Wrzucamy do niego cebulę pokrojoną w drobną kostkę. Okraszamy solą, pieprzem i tymiankiem, tego ostatniego tak z 1/2 łyżki.
Gdy cebula z boczkiem będą już smakowite dodajemy do nich ziemniaki z początku przepisu, pamiętacie je jeszcze?
To wszystko podajemy prosto z patelni na talerze zgłodniałych ludzi. Popijać tylko dobrym piwem.


Ziemniaki z boczkiem:
- 1/2 kg ziemniaków
- 10 dag wędzonego boczku
- cebula
- oliwa
- sól i pieprz
- łyżka tymianku
- dobre piwo

Sernik z likierem

2 komentarzy
No dobra, wyłamię się i zamieszczę przepis na ciasto. W zasadzie robię to dla siebie, bo przepis jest... jak rany! Okropny! Siedziałam w kuchni, Luby mieszał ser i razem próbowaliśmy dojść, co to u diaska znaczy: "piecz na ok. 180 stopniach tak aby pojemnik był zamoczony w gorącej wodzie" (zachowana pisownia oryginalna). Jaki pojemnik!? W jakiej wodzie?! Składniki ciasta to znikały, to się pojawiały... Gdy już załamałam ręce, Luby orzekł: "Zrób, jak ci się wydaje, że będzie dobrze. Najwyżej zmarnujemy trochę Sheridansa". Jednak wyszło. Dlatego ten oto przepis przekazuję potomnym (wersja bez miednicy z wodą w piekarniku).

Sernik z ulubionym likierem
(oryginalny był z Kahlua, ja dodałam Sheridansa, ale po głowie chodzi mi też Baileys)
Ciasto (uniwersalne kruche) - to moja wersja ciasta kruchego, każda Pani Domu ma swoją własną ulubioną i właśnie TĘ ulubioną należy zastosować:
- 150 g mąki
- 100 g masła
- 1 jajko
- 2 łyżki cukru
Serek:
- 300 g tłustego białego sera
- 50 g cukru
- 2 jajka
- 20 g mąki krupczatki
- cukier waniliowy
- 1/4 kubeczka likieru
- na oko śmietanki kremówki (ok. 70 ml)

Składniki ciasta zagnieść na milusią, sprężystą, pachnącą masłem kulkę, wyłożyć nim spód tortownicy, ponakłuwać i wsadzić do lodówki. Ser rozetrzeć z jajkami i cukrem waniliowym. Likier, cukier, mąkę i śmietankę wymieszać w kubku i wlać do sera. Wszystko bardzo dokładnie zmiksować blenderem lub mikserem na możliwie gładką masę. Ciasto wyjąć z lodówki, docisnąć jeszcze do brzegów tortownicy i wlać na nie masę serową. Piec w 170-180 stopniach przez ok. 50 min. (jak ser zaczyna brązowieć, znaczy, że jest już dobre). Wyjąć z pieca i wystudzić. Smacznego.

Sandacz w maśle orzechowym

3 komentarzy
Ogólnie to nie jesteśmy prorybni. Zwłaszcza Luby, który na ryby kręci nosem, ale Go od czasu do czasu zmuszam. Ja mam swoje ulubione karguleny, w których cenię delikatne, białe mięsko. Przypominają mi smakiem inczuny - rybki wielkości szprotki, na jeden kęs, które podawała nam Nada, nasza gospodyni w Chorwacji. Dzisiaj ich jednak nie było (ostatnio ciągle jedliśmy karguleny - Luby już chyba miał na nie uczulenie), za to postanowiłam przyrządzić sandacza, bo przepis brzmiał bardzo smakowicie (przepis był co prawda z okoniem w roli głównej, ale ja wolę sandacza - natchniona dobrymi wspomnieniami z "Szabli i szklanki").

Sandacz w maśle orzechowym
- 1 duży filet z sandacza
- 20 dkg szpinaku (lub 10 brykietów)
- 2-3 łyżki masła
- 3 łyżki mielonych orzechów laskowych
- szczypta gałki muszkatołowej
- sól
- pieprz

Rybkę natrzeć z obu stron solą i pieprzem, pokroić na dwa albo trzy kawałki (w zależności od rozmiarów patelni tudzież proporcji żywieniowych w domu), obtoczyć w mące i odłożyć na chwilę na bok, niech sobie przesiąka. Szpinak gotować na parze ok. 15-20 min., w trakcie gotowania posolić. Pod koniec męczenia szpinaku zacząć smażyć rybkę. W garnuszku obok rozpuścić masło, dorzucić gałkę, pieprz, sól do smaku i orzechy i mieszać 2-3 minuty. Sandacza dobrze wysmażonego i lekko zarumienionego wrzucić na talerz, przykryć częściowo szpinakiem i polać masłem orzechowym, ew. dosolić mu do smaku.
Mniami!

28 października 2009

Śmierdząca sprawa

4 komentarzy
Od dłuższego czasu chodzi za mną kozi ser. Kozi ser, jak to kozi i jak to ser - nieco cuchnie. Tylko podwórkowe goudy i ementalery nie mają smaku. Jeśli ser chce być traktowany poważnie, musi śmierdzieć co najmniej jak dwudniowa skarpeta, nie mówiąc o bardziej szanujących się brie, które śmierdzą jak skarpeta tygodniowa, w ogóle nie zdejmowana.
Dlatego dziś był wyjątkowo śmierdzący obiad, ale za to jaki dobry!
Przygotowywany leniwie, bez zbędnego pośpiechu (o czym może świadczyć to, że po kilku godzinach na stojąco nie bolały mnie nogi), ale przypuszczam, że dałoby się go zrobić szybciej.

Kurczak faszerowany kozim serem
- 4 filety z kurczaka
- 2 ząbki czosnku
- pieprz
Na farsz:
- 10 dkg koziego sera (sprężystego i śmierdzącego)
- łyżka posiekanych oliwek (obojętne jakich)
- jeszcze 2 ząbki czosnku
- łyżeczka suszonego oregano
- łyżka gęstej śmietany 18%
- bułka tarta, jajka i mąka na panierkę

Filety rozklepać na bardzo cienko (to ważne, bo się mogą potem nie dosmażyć - co mnie się niestety zdarzyło; na szczęście nie we wszystkich), czosnek wycisnąć i natrzeć nim filety, posypać pieprzem i odłożyć do lodówki na "przegryzienie".
Ser zetrzeć na tarce, wymieszać z resztą składników (czosnek przecisnąć po raz kolejny - żeby nie było, że nie powiedziałam). Nadziewać pastą filety, zawijać w ruloniki i pospinać wykałaczkami. Wytarzać kurczaka w mące, jajku, obtoczyć w bułce i porządnie usmażyć. W naszej wersji podawane z pomidorami.

Tarta z kozim serem
- ciasto francuskie (tym razem wyjątkowo polecam gotowe; nie chciało mi się robić)
- 25 dkg koziego sera (startego na drobnych oczkach)
- "potargana" świeża bazylia (w ilości jednej garści kobiecej)
- 2 ząbki przeciśniętego czosnku
- mała cebula drobno skrojona
- 2 jajka
- 1 kubek śmietanki 18%
- 2 duże pomidory sparzone, obrane ze skórki i pokrojone w grube plastry

Ciastem francuskim wyłożyć formę do tary, ponakłuwać i posypać pieprzem. Na to wyłożyć plastry pomidora. Pozostałe składniki bardzo dokładnie wymieszać, zalać nadzieniem pomidory i wsadzić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 25 minut.
Po wyjęciu wystudzić.

Smacznego, wyznawcy Nurgle'a!

26 października 2009

Pierś z kurczaka + zioła + sałatka eksperymentalna

1 komentarzy
Coś strasznie dużo ostatnio tego kuraka Wam prezentujemy. Zwyczajnie trzeba opróżnić zamrażarkę przed czyszczeniem, a drobiu się tam trochę zagnieździło. Dzisiaj w ramach dogadzania Lubej upiekłem pierś z kurczaka w ziołach. Jest soczysta, tak jak Gollum lubił najbardziej. Do tego, w przerwie czyszczenia kociej kuwety, przyszło mi na myśl, by zutylizować ser brie okupujący lodówkę i pomidory kupione przed trzema dniami. Zatem zabieramy się do pichcenia.
Filet z kuraka czyścimy z różnych błonek i inszych gówniaków. Przygotowujemy mieszankę ziołowo-przyprawową. Z tego co lubimy rzecz jasna, ja osobiście stosuję: oregano, bazylię, cząber, estragon, tymianek, pieprz czarny, pieprz cytrynowy, sól, cebulę granulowaną, czosnek granulowany, paprykę słodką i ostrą. Zbieramy to wszystko do kupy i nacieramy tym filety z kurczaka, które pakujemy do worka przystosowanego do pieczenia. Posypujemy je resztą mieszanki przyprawowej i polewamy odrobiną oliwy. Ot tak, by nie wyschło zbytnio. Tak przygotowany kurczak ląduje na 30 minut w piekarniku witającym temperaturą 180 stopni.
Kurczak się piecze, my zaś krajamy ser brie w kostkę o boku ok. 1 cm. Na to walimy bazylię, najlepiej świeżą, oregano, pieprz. Gotujemy wodę i moczymy we wrzątku pomidory przez kilka chwil, by zaraz bestialsko obrać je ze skórki. Nagie i bezbronne kroimy w kawałki i wrzucamy do sera. Potem tylko cebula pokrojona w grubszą kostkę. Polewamy oliwą, mieszamy, mlaskamy.
Jako zapychacz robi ryż robiony przez moją Ślubną, który to przepis macie tutaj.


Pierś z kurczaka pieczona w ziołach:
- podwójny filet z kurczaka
- ogrom przypraw (wedle gustu i uznania), np. oregano, bazylia, cząber, estragon, tymianek, pieprz czarny, pieprz cytrynowy, sól, cebula granulowana, czosnek granulowany, papryka słodka i ostra
- worek do pieczenia
- łyżka oliwy
- dobre piwo

Sałatka z brie i pomidorów:
- kostka sera brie
- 3 pomidory
- jedna cebula
- bazylia, oregano, sól, pieprz
- oliwa
- dobre piwo


25 października 2009

Kurczak w winie i pomarańczach

2 komentarzy
Ponieważ dziś niedziela, to wypada zrobić niedzielny obiad. Ten dzień od zawsze był w moim domu rodzinnym wyjątkowy, gdyż wówczas bezwzględnie wszyscy musieli stawić się o 13.00 na obiedzie. O ile w inne dni ze względu na szkołę, pracę rodziców, czy prace w polu nasze wspólne jadanie wyglądało różnie, to niedziela miała swój stały rytuał. Po Mszy Świętej biegłam po pietruszkę do przydomowego ogródka, której zapachem przesiąkał potem cały dom. O 13.00, gdy dziadkowie wracali z "Sumy", na stole parował już rosół, a w kuchni dochodziły kotlety i ziemniaczki. Po obiedzie razem z Tatą chyłkiem kradliśmy z kuchni miskę z surówką z jabłek i marchwi i opróżnialiśmy ją do czysta. Rytuał ma w sobie coś, co pozwala odnaleźć porządek i naturalną kolej rzeczy nawet po najbardziej zakręconym tygodniu.
Ponieważ Luby pracuje, jak pracuje, i niedzielne obiady często zamieniają się w niedzielne "nic" albo późne kolacje, dlatego każdy weekend spędzany przez Niego w domu jest wyjątkowy. W czwartek wykluł mi się pomysł na to, co dziś przyrządzę, trzeba było go tylko przemyśleć i dopracować. Przepis autorski, ukradłam tylko sposób przyprawienia ryżu.

Kurczak w pomarańczach i winie
(porcja dla 2 osób)
1 pierś podwójna z kurczaka
3 dorodne pomarańcze
pół kubeczka rodzynek
ok. pół kubeczka wina deserowego (do zalania rodzynek)
2 łyżki czubate mąki
1 łyżka czubata mielonej papryki
1 torebka ryżu
1 płaska łyżeczka kurkumy
0,5 łyżeczki cynamonu
2 szczypty imbiru

Dokładnie wymieszać paprykę i mąkę, kurczaka pokroić w niewielką kostkę, starannie obtoczyć w przyprawie i włożyć do lodówki na ok. 1 godzinę, żeby kurczak przesiąknął zapachami. W tym czasie rodzynki zalać winem (tak aby wino je zakryło) i odstawić do namoczenia, a z pomarańczy wycisnąć sok.
Kurczaczka podsmażyć lekko na odrobinie oleju, w trakcie smażenia podlać winem i dorzucić połowę rodzynek. Dusić ok. 5 minut, aż sos winny zrobi się gęsty i pachnący. Przełożyć do żaroodpornego naczynia, polać sokiem z pomarańczy (jeśli są zbyt kwaśne, można posłodzić do smaku - jak kto lubi. Ja lubię) i włożyć do nagrzanego piekarnika (ok. 180 stopni) na 40-45 minut. Od czasu do czasu zamieszać sos, żeby się nie przypalił ani zbytnio nie skarmelizował na brzegach naczynia.
Po wsadzeniu kurczaka do piekarnika przygotować ryż. W tym celu należy wysypać go z torebki do garnka i zalać wodą. Po ok. 30 minutach zlać wodę i wlać świeżą (mniej więcej 1 kubek), dosypać cynamon, kurkumę i imbir, dorzucić resztę rodzynek i ugotować do stanu "al dente" albo do miękkości, to też wedle gustu.
Podawać gorące, ryż można polać sosem pomarańczowym z mięsa.


Kilka drobnych uwag:
1. Resztę soku, który pewnie ostanie się w nadmiarze, należy wypić natychmiast (wyciskany, świeży sok - często taki macie?)
2. Danie jest czasochłonne, ale za to bardzo proste, a zabiegi poczynione wynagradza zapachowo, a potem smakowo.
3. Dobre nawet dla początkujących - zapewniam.
4. Gotowe danie można przybrać kawałkami świeżych pomarańczy. Ja zapomniałam, bo się trochę denerwowałam przed pierwszą konsumpcją.

O, tempora! O, mores!

0 komentarzy
Stało się! Kot Piołun spadł na ziemię i pogonił kotkę Werbenę! Znaki zaczęły się wypełniać, a ja dodałem nowego autora do mojego Żarcia i Zmarcia. Panie, Panowie i wszyscy inni, oto od dziś będzie umieszczać się z przepisami moja Żona!
Powodów jest wiele, zwłaszcza taki, że nie jestem w stanie umieścić przepisu, jeśli nie patrzę Jej na ręce, gdy robi takie pyszności, jak to, czym dziś zadebiutuje. Nie zawsze zaś patrzę na ręce, bo wiele ciekawszych okolić do wgapiania się... Zaraz dostanę wałkiem przez łeb, ale warto.
Zapraszamy do czytania!

Ciasteczka piwne

0 komentarzy
Dzisiaj rzeczy wyjątkowa, albowiem do dobrego piwa, które występuje w każdym przepisie. Ciasteczka są całkowicie autorstwa mojej Żonki, ja tylko kroiłem cebulę. Tak czy inaczej, dla wszystkich miłośników chmielowego trunku podaję przepisy, by smakowało bardziej i piło się lepiej. Dziękuję Ci, Kochanie!
Od razu zaznaczam, że takowe cuda będzie można, włącznie z piwem z obrazka, pożerać w kawiarni Ślubnej.


Serowe talarki

- 1,5 szklanki mąki
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 10 dkg masła
- 10 dkg startego drobno żółtego sera
- 2 jajka
- łyżka śmietany
- sól
- pieprz
- szczypta gałki muszkatołowej
- posypka (kminek/suszona cebula, ostra papryka/co przyjdzie do głowy)
- jajko do posmarowania


Zagnieść wszystkie składniki poza ostatnim jajkiem i posypką. Rozwałkować na dość cienki placek (talarki "zgrubną" w czasie pieczenia), wykrawać z niego kółeczka, każde posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać tym, na co mamy ochotę (super smakują z kminkiem, ale też z suszoną, "granulowaną" cebulką). Piec przez ok. 10 minut aż się zarumienią. Idealna zagryzka. Do piwa także.

Cebulaczki

Ciasto:
- 2 szklanki mąki
- 0,5 szklanki mleka
- 3 dkg drożdży
- 1 jajko
- 2 łyżki roztopionego masła
- sól
- pieprz

Nadzienie:
- 2 duże cebule (może być biała i czerwona)
- masło do smażenia
- sól
- pieprz

Na wierzch:
- roztrzepane jajko
- mielona papryka
- 5 dkg żółtego sera (drobno startego)


Z drożdży, odrobiny ciepłego mleka, mąki i pół łyżeczki cukru zrobić zaczyn i odłożyć na chwilę do wyrośnięcia. Zagnieść zaczyn z pozostałymi składnikami na gładkie ciasto, przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia. W czasie, gdy ciasto sobie rośnie, skroić cebule na drobną kostkę i podsmażyć na patelni , odrobinę przyprawiając. Z rozwałkowanego na cienko ciasta wykrawać kółka, nakładać na nie farsz i sklejać bardzo mocno (można pomóc sobie foremkami do pierogów). Bułeczki posmarować jajkiem, posmarować jajkiem, posypać papryką i serem. Piec ok.20-25 minut, aż się ładnie zarumienią i wyrosną.


P.S. Żonka zapomniała wśród składników wymienić dobrego piwa. To rzecz oczywista. W tej roli Złote Lwy z browaru Amber. Polecam, ludzie, polecam całą gębą... pełną ciasteczek.

23 października 2009

Chorobowo, piątkowo, prounijnie

1 komentarzy
Na zewnątrz zimno, ponuro i tragicznie. Ja na dodatek zmożony przez zarazę. To nic, trzeba nakarmić Żonę, która już zaczyna się szykować do powrotu. Gdyby nie zastała obiadu, to naraziłbym się na szczucie kotem i znaczące spojrzenia. Zatem przeszukajmy kuchnię na okoliczność ingrediencji obiadowych...

brukselka, masło, ser żółty, puszka kukurydzy i groszku, majonez

Oto, co z powyższych rzeczy wyjść może:
Primo, brukselkę wrzucamy do wrzącej wody z dodatkiem soli i trzymamy ją tam 10-12 minut, aż będzie miękka. Następnie odcedzamy i obsuszamy.
Secundo, na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy tamże brukselkę, posypujemy ją solą i sproszkowaną papryką. Smażymy dopóty, dopóki ładnie nie zbrązowieje.
Tertio, ser ścieramy na grubych i małych oczkach tarki. Ten drobno starty ładujemy na brukselkę. Ten drugi zaraz nam się przyda w sałatce.
Quatro, odsączamy groszek i kukurydzę, ładujemy do miski. Dajemy 1,5 łyżki majonezu, ser starty na grubo, sól i pieprz do smaku.
Quinto, dajemy na talerz i słuchamy pochwał od Ślubnej.


Brukselka smażona z papryką:
- opakowanie brukselki mrożonej
- 50 g masła
- papryka słodka i ostra
- 10 dag sera żółtego
- sól

Sałatka a la prymityw:
- puszka kukurydzy
- puszka groszku
- 10 dag sera żółtego
- majonez
- sól i pieprz

P.S. Tym razem ze względu na antybiotyk nie ma dobrego piwa. Po wyzdrowieniu nadrobię zaległości.

22 października 2009

Brata Bliźniaka kucharzenie

0 komentarzy
Nie, nie jest to kolejny żart polityczny. Otóż poznałem swego brata bliźniaka na lotnisku. Jak te podróże zbliżają ludzi... Dobrze jest mieć takowe rodzeństwo, jednym z plusów jest dzisiejszy obiadek, który właśnie czeka na powracającą Żonę. Dzisiaj będzie Tarta z Rybolem*, brzmi zachęcająco, prawda?
Wyposażamy się w mąkę, jajca, masło, ser żółty, jogurt lub śmietanę, sól, pieprz, zioła oraz szczypiorek. Nieodzowna będzie także ryba wędzona, zwana dalej Rybolem, tutaj w formie makreli, lecz nie jest to wymóg, to konieczność przy kryzysie.
Mąkę zagniatamy z zimnym masłem, dodajemy ciut soli, ze 3 łyżki wody i jajko. Ugniatamy jak to mężczyzna tylko potrafi, czyli z namiętnością i wyczuciem. Panowie wiedzą, o co mi chodzi, Panie też, ale jako element ugniatany. Powstaje nam ciasto w wyniku tych igraszek, które, by temperatura nie wzrosła niebezpiecznie, wkładamy na jakieś 20 minut do lodówki w ochronnym ubranku z folii aluminiowej.
W tym czasie łapiemy za płyny nabiał (jak nie macie jogurtu, dajcie śmietany), który zostaje okraszony 2-3 jajkami, szczypiorkiem, solą, pieprzem, ziołami jakie lubicie. Bełtamy i odkładamy, by zetrzeć ser na grubym oczku tarki. Wkładki z krwi są niepożądane, więc uważajcie przy tarciu.
Ciasto z lodówki wyciągamy, by się tam nie zadomowiło i zaczynamy wałkować, by uzyskać cienki płat, którym wykładamy formę do tarty. Zbędne resztki, o ile zostaną, można jeszcze raz rozwałkować i pociąć na ozdobne paski na wierzch tarty. Ciasto ma skłonności masochistyczne, więc raz po raz wykonujemy pchnięcia widelcem. Przestajemy, gdy cały spód pokryje się dziurkami. By ciasto się nie podniosło w pieczeniu można stosować groch, nie mylić z groszkiem z puszki. Wysypujemy go na ciasto, po pieczeniu zbieramy i mamy na następny raz.
Z grochem lub bez wkładamy na 15 minut do piekarnika, w którym już czatuje temperatura 180 stopni.
Kwadrans później wyjmujemy ciasto, zgarniamy groch i wykładamy częścią startego sera. Na to idzie mięsko Rybola, na mięsko idzie zalewa jogurtowa, na zalewę reszta sera, na ser paski z ciasta, jeśli jakieś mamy. I wraca forma do piekarnika, tym razem na 30 minut. Potem tylko jeść, jeść i jeść.


Ciasto na tartę:
- 200 g mąki
- 100 g masła
- jajko
- sól

Tarta z Rybolem a la Bliźniak:
- ciasto na tartę
- wędzona ryba (np. makrela)
- 200 g sera żółtego
- szczypiorek
- zioła lubiane (tu bazylia, tymianek)
- 3 jajka
- 1/2 jogurtu naturalnego lub śmietany 18%
- dobre piwo

* Uwaga! Silnie uzależnia! Minister czegoś tam ostrzega!

18 października 2009

Ty szczawiu!

0 komentarzy
Czas na zupę, nieprzeciętnie dobrą zupę. Mamy na to certyfikat Niezależnego Kociego Laboratorium Smaku. Cóż to?, zapytacie. Jest to test do przeprowadzenia w warunkach domowych, o ile dajecie schronienie kocim bydlętom. Polega na zostawieniu zupy w talerzu w kuchni i nie zaglądaniu tamże przez chwilę. Efekt badania - zupa zostaje zeżarta, bezwzględnie i definitywnie.
Wróćmy do meritum. Łapiemy kurę i wyrywamy jej podudzie. Wrzucamy do litra wody i, by nie czuło się samotne, dodajemy kilka ziaren ziela angielskiego, dwie łyżki przyprawy warzywnej do zup i sosów. By wiedzieć, czy rosół się nadaje, trzeba wrazić widelec w mięcho podudzia. Płynie jucha - nie gotowe, nie płynie - smacznego.
Gdy ugotuje się, dorzucamy 6-7 łyżeczek szczawiu. W przypadku szczawiu świeżego trzeba go usmażyć na pulpę. Śmietanę w ilości 3 łyżek uszlachetniamy 1,5 łyżki mąki pszennej. Okraszamy odrobiną wywaru i mieszamy jak szaleni, by potem się zabielacz nie zważył. Stosujemy chińską torturę sitka, czyli przecieramy przezeń śmietanę do zupy i podgotowujemy ze 4 minuty. Potem tylko dosolić, lecz nie spieprzyć, więc sypiemy przypraw do smaku.
W międzyczasie gotujemy jajka na twardo, tak samo ziemniaki ,tyle że na miękko. Wszystko umieszczamy na jednej powierzchni talerzowej i jemy, nim koty dokonają dzieła zniszczenia.



Rosół a la Żona:
- podudzie kurze
- ziele angielskie
- przyprawa warzywna do zup i sosów
- woda
- dobre piwo (wlać w kucharza)

Zupa szczawiowa a la Żona:
- rosół a la Żona
- szczaw
- 3 łyżki śmietany
- 1,5 łyżki mąki
- sól i pieprz
- jajka
- ziemniaki
- woda
- dobre piwo (wlać w kucharza)

P.S. Mięcho z kuraka dajemy gościom lub kotom. Chyba, że bardzo je lubicie.
P. S. 2 Jako że to danie dwupoziomowe, przysługują nam 2 dobre piwa.

15 października 2009

Zachcianki, psia mać!

1 komentarzy
Nadszedł TEN czas. Jak co miesiąc, TEN czas jest powodem licznych konfliktów, starć, obiadów. Dzisiaj o tym ostatnim, jako, że resztę znacie z autopsji. Z tej, czy innej strony barykady, a może z obydwu?
Od rana rozmrażał się filet z kurczaka. Miał być zapiekany z ziołami, miało być mięso. Przed piątkiem trzeba wszak naładować baterie. Lecz nie! Nie, bo nie. Wyszły naleśniki na słodko. Może nic odkrywczego, ale pisząc ten post wciąż czuję ich radosną obecność w żołądku.
W domu była mąka, był cukier, olej (oliwy zabrakło niestety), jajka od zajebiście szczęśliwych kur* oraz mikser. Nie było mleka, ale zostałem wyekspediowany do sklepu w celu jego zakupienia. To wszystko co się znalazło plus mleko trafiło do michy na nieubłagane tortury mikserem. Do teraz słyszę te krzyki, gdy powstawało ciasto. Takie o konsystencji śmietany. Gdy patelnia osiągnie stan "nie dotykać palcem" to nalewamy ciasta i smażymy naleśnik. Po każdym trzeba było posmarować olejem powierzchnię. Tak to już jest w tej Polsce. By CBA nie dotarła do mnie smarowałem pędzelkiem, niech on będzie pociągany do odpowiedzialności.
Jedno smarowanie nie starczyło, dodatkowo trzeba było posmarować jabłkowym dżemikiem. Tym razem wyręczyłem się Żoną. Zawinięte naleśniki czekały na pożarcie, a w tym czasie Ona także ubijała śmietanę. A potem tylko jedzenie...

Naleśniki na słodko:
- szklanka mąki
- szklanka mleka
- szklanka wody
- dwa jajka
- trzy łyżki cukru
- odrobina soli
- olej
- dżem jabłkowy
- bita śmietana
- mikser

P.S. Tym razem nie było dobrego piwa. Gościnnie występowała kawa z Baileys.

* zgodnie z oznaczeniami EU takie jajko ma "-1". Patrz co Żona na pisała na ten temat.

13 października 2009

Bułka, Bułka, Ty....

2 komentarzy
Tytuł rozumiany przez całkiem liczne grono osób poczęstowanych przeze mnie absurdalnym kawałem o pasażerach nocnego tramwaju. Niniejszym pozdrawiam. Dzisiaj zostanie wykorzystany by opisać smaczny obiadek robiony w kilka chwil. Ostatnio się w takich specjalizujemy. Robiła moja Żonka, ale ja kroiłem cebulę, więc z czystym sumieniem zawłaszczam. Jeśli nagle przestaną pojawiać się nowe posty, to znaczy, że możecie zadzwonić na policję, straż pożarną i ULC.
Trzeba sprawdzić czy nasza najbliższa okolica obfituje w:
1. pieczarki
2. cebulę
3. masło i oliwę
4. bułki
5. sól i pieprz
6. czystą szmatę do rąk
Jeśli na wszystkie pytania odpowiedź brzmiała tak, to znaczy, że według chińskiego horoskopu zaraz będziecie najedzonymi, szczęśliwymi ludźmi.
Kroicie cebulę i pieczarki i wrzucacie na patelnię, gdzie oliwa dogorywa. W międzyczasie odkrawacie dno bułki i patroszycie resztę, tak by została sama skorupa. Nie wyrzucajcie wyjętego środka, może się przydać!
Środek wykładacie cieniutkimi plastrami masełka i nakładacie farsz po brzegi.
Może się okazać, że macie za mało farszu w stosunku do wypatroszonych bułek. Nie panikujcie, ich śmierć nie pójdzie na marne. Wyciągacie jakieś mięsko typu schab czy szyneczka, dajecie na patelnię z odrobiną masła i bułkowymi flakami. Jeszcze odrobinka sosu pomidorowego i napychamy resztę bułek.
Teraz wkładamy je do piekarnika, który wita temperaturą 170 stopni. Siedzą tam, aż skórka bułki zrobi się twarda i chrupiąca. Zazwyczaj 5 do 8 minut.
Wyjmujemy, jemy, sprzątamy to, co się rozsypało i wycierami paluchy w ścierkę. Nie muszę zaznaczać, że bułki z dobrym piwem pasują doskonale.



Bułki faszerowane pieczarkami:
- 25 dag pieczarek
- 2 małe cebule
- trzy bułki z tych dużych (lub dwie, jeśli nie macie wędlinki na farsz)
- masło
- oliwa
- sól i pieprz
- dobre piwo

12 października 2009

Obiad na winie

2 komentarzy
Bardzo fajna sprawa, zwłaszcza, gdy pada, zimno i nie chce się iść do sklepu te 100 metrów. Idziemy do kuchni, łapiemy wszystko co się nawinie i robimy z tego obiad.
Mam wolny dzień, gdyż nauka jak razić ludzi prądem przy pomocy AED nie wyszła. Pewnie zabrakło pozorantów. Z tego powodu będę katować Żonę i Was kolejnym przepisem. Wiem, jestem złym człowiekiem.
Oto co udało się znaleźć w kuchni:
ziemniaki, czosnek, przeterminowany jogurt, resztka brokułu, sflaczałe pomidory, schab od Rodzicielki, dobre piwo, szufladę przypraw, masło, dwa koty nad schabem, oliwę.

Jogurt i pomidory wyrzucamy. Koty także, lecz litościwie tylko z kuchni. Całą resztę bez litości wykorzystamy.
Ziemniaczki obieramy i sadzimy do wody okraszonej solą i curry. Mają się gotować, aż będą prawie ugotowane. Sprawdzamy to przez zagłębienie widelca w ich ciałkach. Jak dojdzie do organów wewnętrznych lecz nie dalej, to je odcedzamy i niech sobie stygną.
Schab kroimy w kostkę i hajda na patelnię, na której już czekają w zasadzce oliwa wraz z kamratami. Są nimi estragon, tymianek, oregano, kminek, pieprz kolorowy, sól pieprz. Schab poddaje się po krótkiej walce i daje się usmażyć na rumiano z każdej strony.
Przyszedł czas na czosnek, który pokrojony w paski trafia na patelnię z resztą składników. Dajemy im chwilę intymności, niech się pogodzą ze swym losem.
Ugotowane ziemniaki powinny być już letnie. To znak, że trzeba znów je pognębić. Wpierw rozczłonkowanie, potem gorący olej. Radzę kroić grubo, wtedy na zewnątrz są chrupiące i ładniutkie, a w środku miękkie i smakowite.
Przyszedł czas na brokuł. Jako, że wczoraj cierpiał w piekarniku, dziś tylko fundujemy mu garnek z masłem, solą i cukrem. Będzie robił za sałatkę.



Schab w ziołach wraz z frytkami inaczej i brokułem:
- brokuł
- 20 dag schabu
- 5 ząbków czosnku
- łyżka masła
- oliwa
- kilka ziemniaków (zależy, ile dasz radę)
- przyprawy (estragon, kminek, oregano, kolorowy pieprz, czarny pieprz, sól, curry)
- dobre piwo

11 października 2009

Jak w pół godziny nakarmić Żonę i dwa koty?

8 komentarzy
Zadanie na pozór niewykonalne, zwłaszcza jeśli chodzi o koty. A jednak da się. Potrzeba niewiele, szczególnie czasu. Kupujemy brokuły, szynkę, masło, czosnek, ser żółty, przyprawy, naczynie żaroodporne, piekarnik, dobre piwo. Oczywiście jest to dla tych, którzy są całkowicie nieprzygotowani. Znacie kucharza bez dobrego piwa pod ręką?
Brokuł wystarczy jeden. Traktujemy go nożem, aż podzieli się na kawałki zwane różyczkami. Później ląduje on w garnku z gorącą wodą, łyżką masła, szczyptą soli i łyżeczką cukru. Torturujemy go we wrzątku najwyżej 10 minut. Potem zmięknie i będzie nasz. W wersji z mrożonym dziadem ładujemy go na kwadrans do gara przeznaczonego do gotowania na parze. Też zmięknie.
W międzyczasie masełko na patelnię, czosnek w plastry, szyneczkę w paski. Dosolić temu, dopieprzyć, przyładować ulubionymi ziołami. Niech się smaży.
Naczynie oblepiamy warstwą masła od środka, wykładamy brokułami i przywalamy zawartością patelni. Na to ser potraktowany tarką i w piekarnik. Tak 170 stopni przez 20 minut.
Po tych zabiegach mamy takie oto:


Brokuł zapiekany z czosnkiem i szynką:
- jeden brokuł
- 10 dag szynki
- 5 ząbków czosnku
- 5 dag sera żółtego (tutaj gouda)
- ćwiartka kostki masła
- przyprawy wedle uznania
- dobre piwo

P.S. Koty dostają oczywiście resztki szynki i wszyscy są zadowoleni.

Oto początek końca

2 komentarzy
Niniejszym ogłasza się wszem i wobec, iż narodził się nowy blog, którego życie być może będzie krótkie, ale jakże smakowite. Niniejsze wynurzenia powstają po części w wyniku namowy pewnych osób, po części z lenistwa, bo teraz zamiast dyktować ten sam przepis kilkakrotnie podam jeden adres.
Postaram się na niniejszej stronie raczyć Was, drodzy domniemani czytelnicy, przepisami, które zdarza mi się popełnić w kuchni. Większość jest perfidnie przeze mnie zagrabiona i przywłaszczona, ale i tak do niczego się nie przyznam. Czytajcie zatem na własną odpowiedzialność, gotujcie na własną odpowiedzialność, żale wylewajcie gdzie indziej. Ja przyjmuję tylko pochwały.
Mimochodem zaznaczę, że żaden konsument nie ucierpiał podczas spożywania moich potraw, a kilku nawet smakowało.