10 listopada 2009

Każdy ma swoje (z)boczniaki

Takim tytułowym zboczeniem jest nachodzące moją Panią pragnienie boczniaków po miłym wieczorze przed 21:00. Nie można z tym walczyć, nie można z tym się spierać. Moje szczęście polegało na tym, że boczniaki były w lodówce. Inaczej czekałaby mnie grzybobranie w wielkopowierzchniowym sklepie całodobowym. Tym razem oszczędzono mi tego.
Bierzemy boczniaki i ciachamy je na paski. Musimy się z tym śpieszyć, gdyż żądza Lubej narasta. Dzięki Opatrzności nie zajmuje to wiele czasu. Rozpuszczamy kawał kostki masła na patelni. Wrzucamy boczniaki i posypujemy bazylią oraz solą. Smażymy kilka minut i gotowe. Żona pożera, my unosimy cało głowę.

Boczniaki z bazylią
- opakowanie boczniaków
- 1/3 kostki masła
- bazylia
- sól


Z przejęcia zapomniałem o dobrym piwie. Odbiję sobie następnym razem.

0 komentarzy: