30 września 2012

Królobójca

0 komentarzy

Swego czasu, w formie daru od rodziców, zagościł u nas królik. Nie był słodki, nie wkurzał kotów i nie patrzył z wyrzutem na kuchenkę. Był oprawiony i pocięty, a także pozbawiony krwi. Okazuje się, że pod Żywcem grasuje zabójca rodem z pierwszej serii "Dextera". W trakcie choroby postanowiłem się z nim zaprzyjaźnić, jako że moja Luba zraziła się, bo ponoć król twardy. Dodatkowo byłem chory, więc miałem całe dnie na przemyślenie sprawy. W sukurs przyszła mi książka z włoskimi przepisami, choć okazało się, że i żabojadzkie tam się znajdują. Postanowiłem zrobić ragout z królika, co brzmi dumnie. 

Całe szczęście, że wszystkie składniki miałem w domku, nie ma to jak się przygotować zawczasu nieświadomie. Potrzebny był królik, cebula, boczek, ziemniaki, czerwone wino i czosnek. Dodatkowo jakieś pierdoły w stylu soli, pieprzu, mąki i masła, ale to ma każdy i zawsze. Chyba, że woli margarynę, to jest łosiem.

Królicze grzbietki potraktowałem nożem i po chwili miałem całkiem zgrabne kawałki króla. Natarłem je solą oraz pieprzem i obtoczyłem w mące. Następnie zacząłem podsmażać z każdej strony na patelni, aż się zezłocił uroczo. Wziąłem czosnek i pociąłem drobno sześć ząbków, były całkiem spore, więc normalnych wyszłoby pewnie z dziewięć. Wrzuciłem to wszystko następnie do brytfanny i zalałem winem, tak z pół litra poszło. Trzeba było wstawić to w piekarnik, na dwieście stopni rozgrzany. Piec to trzeba jakąś godzinkę.

Gdy królowe ścierwko taplało się w winku, zabrałem się za resztę. Trzeba pociachać w drobną kostkę dwieście gram boczku, dwie cebule oraz sześć surowych ziemniaków. Najpierw wrzucamy boczek na sporą patelnię, gdy się zeskwarczy, dodajemy cebulę i pozwalamy im na małe igraszki. Jak cebula się zmęczy i zmięknie, to wrzucamy ziemniory, dowalamy ze czterdzieści gram masła i dusimy to 20 minut.
Po tym czasie wyciągamy brytfannę, wrzucamy do niech zawartość patelni i ponownie zamykamy w piekarniku. Czekamy, aż zbierze się jakaś godzina pieczenia, wyciągamy, karmimy małżonkę i pozwalamy jej szpanować na stołówce. 

Ragout z królika:
- 40 dkg królika
- 0,5 l czerwonego wytrawnego wina
- 6 ząbków czosnku
- 20 dkg boczku
- 2 średnie cebule
- 6 ziemniaków
- 4 dkg masła
- sól, pieprz, mąka
- oliwa


Proponuję podawać z ryżem lub ciepłą bułeczką z masłem ziołowym.

Przysmak adwokatowo-winogronowy

0 komentarzy
Chciałam napisać jakiś wstęp, ale z tym ciastem nie wiąże się w sumie żadna mniej czy bardziej zabawna historia. Po prostu miałam ochotę upiec coś na wyjazd weekendowy do rodziny.

Składniki na uniwersalne ciasto ucierane:
* 25 dag masła
* 10 dag cukru
* 4 jajka
* 25 dag mąki
* 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
* dodatkowo 0,5 kg białych winogron pociętych na połówki

Składniki na adwokatową piankę:
* 1 torebka budyniu waniliowego lub śmietankowego
* 0,5 l mleka
* 1 mała butelka adwokata (200 ml)
* 300 ml śmietanki kremówki
* 4 łyżeczki żelatyny namoczone w zimnej wodzie
* 2-3 dag orzechów ziemnych do dekoracji

Na początku należy ugotować budyń wg przepisu na opakowaniu w pełnej porcji mleka (tzn. 0,5 litra bez kombinowania), pilnując, aby nie utworzyły się żadne grudki. Połowę żelatyny podgrzać i wymieszać z gorącym budyniem, a następnie odłożyć do wystygnięcia. Do letniego budyniu wlać adwokat, zamieszać dokładnie i ponownie odstawić.

Aby przygotować ciasto, masło należy utrzeć z cukrem, a następnie dalej ucierać, dodając po jednym jajku na przemian z mąką wymieszaną z proszkiem. Ot, i cała filozofia. Ciasto wykładamy na brytfankę, a na nim ciasno rozkładamy winogrona. Pieczemy ok. 30 minut w 180 stopniach.

Gdy ciasto się wystudzi, podnosimy je delikatnie i odkładamy na chwilę na bok. Brytfankę wykładamy folią aluminiową tak, aby brzegi wyraźnie wystawały (będzie podtrzymywać adwokatową masę) i z powrotem wkładamy do niej ciasto.

Śmietanę ubijamy na sztywno, mieszamy z druga połową podgrzanej żelatyny odkładamy 3 łyżki do dekoracji. Pozostałą śmietanę mieszamy delikatnie z z budyniem. Kiedy zacznie tężeć, wykładamy na ciasto i odstawiamy do lodówki. 

Orzeszki wkładamy do woreczka i tłuczemy na mniejsze kawałki. Chwilę prażymy na patelni, cały czas mieszając. Kiedy się zarumienią, zdejmujemy z patelni i odkładamy do wystudzenia.

Ciasto dekorujemy gniazdkami z orzechów i bitej śmietany.

23 września 2012

Papryka marynowana

0 komentarzy
Z robieniem przetworów jest trochę tak, jak z byciem żoną/małżonkiem. Trzeba do nich podejść ze świadomością, z dużą dozą miłości, zrozumienia i cierpliwości. Są chwile, kiedy ma się ochotę już nic nie mówić, tylko zostawić cały bajzel tak, jak jest i zaszyć się samotnie w pokoju. Ale wreszcie przychodzi ten moment, gdy można z dumą i radością przyglądać się temu, co się razem stworzyło. A kiedy nadejdzie zima, nic nam nie zastąpi tego, co wypracowaliśmy wcześniej.

Zrobiło mi się nostalgicznie i metaforycznie, a przecież chciałam pisać tylko o marynowanej papryce. Papryka owa powstała w wyniku zebrania resztek po faszerowanej papryce Żaby i przysposobienia ich do przebywania w słoikach. Nieco przypadkiem. Głównymi bohaterami tego dnia było 40 kg jabłek, 30 kg gruszek oraz 7 kg winogron.

Poniżej podaję proporcje na 1 kg papryki:
* 100 g cukru
* 1 l wody
* 100 ml octu 10% (lub 150 ml octu jabłkowego)
* 20 g soli
* czosnek
* ziele angielskie

Papryki należy umyć, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić na kawałki. Poukładać ciasno w małych słoiczkach, do każdego wrzucić po 1 ząbku czosnku i 4 ziarna ziela angielskiego.
Wodę zagotować z octem, cukrem i solą, żeby wszystkie składniki się połączyły. Zalewać papryki do pełna, natychmiast zakręcać słoiki i pasteryzować ok 25 minut.
Po zapasteryzowaniu odwrócić słoiki do góry dnem i poczekać, aż wystygną.

16 września 2012

Fafryki papszerowane

0 komentarzy

Nie, nie przewidziało się Wam, to właśnie dzisiaj zrobiłem na obiad, w sumie na kilka następnych też. To genialne słowotwórstwo dopadło mnie w n-tej godzinie chlastania jabłek. Naszło nas na przetwory, a mnie na paprykę. Nie było innego wyjścia, wczoraj zakupiłem pięciokilowy worek tejże. Najsampierw trzeba było ów worek przejrzeć i oto dziesiąta część znalazła się w koszu. Resztę podzieliłem na dwie kupki: do nadziania i do marynowania. 

Pierwszą z nich potraktowałem nożem, gniazda nasienne wypadały niczym flaczki po trafieniu krytycznym. Zezwłoczki blanszowałem tak z minutę, a potem dałem im wyschnąć i ostygnąć. 

W tym czasie odnalazłem w przetwórczym chaosie pięć cebul i pół kilograma mielonego mięska. Cebule zostały pocięte w kostkę i zesmażone na patelni, dość mocno zresztą. Na biedną cebulkę wpieprzyłem mięcho i zaczęło się smażenie tej pulpy. Przyprawianie zacząłem, gdy smród zelżał. Dowaliłem sporo pieprzu i soli, bułkę tartą, jajko, pokruszyłem trzy suszone papryczki chilli, wycisnąłem sześć ząbków czosnku i na samym końcu poszatkowałem kilka listków bazylii. Wymieszałem to starannie, podsmażyłem jeszcze chwilę i pół nadzienia było gotowe. 

Drugie pół zaczęło powstawać, gdy mi Żonka bulion przygotowała. Chwilę później na zwolnioną patelnię powędrowała szklanka ryżu i zaczęło się podlewanie rosołkiem. Chochla bulionu na ryż i mieszamy, aż płyn zostanie wchłonięty, chochla bulionu... Jest to dość monotonne, zatem polecam zajęcia zajmujące uwagę: planowanie sesji, fantazje erotyczne, itd. Będzie to gotowe, gdy ryż spęcznieje i zmięknie. Zostaje tylko dodać mięcho i wymieszać.Farsz jest z Wami.
Dalej idzie prosto i łatwo. Napychamy paprykę nadzieniem, posypujemy tartym serem i układamy na blaszce. W piekarniku trzeba nahajcować do 200 stopni, włożyć paprykę i zostawić na 20 minut. Później tylko żreć. 

Jako, że samą papryką człowiek nie żyje, to dla celów obiadowych upieczcie sobie frytki. Ziemnioki przygotowujemy jak zazwyczaj, tyle, że po pokrojeniu odsączamy je na papierowych ręcznikach. Trzy łyżki mąki mieszamy z łyżeczką soli i pieprzu. Osuszone ziemniaki opruszamy mąką i potrząsamy, by jako tako się rozprowadziło. Polewamy to dwiema łyżkami oleju i znów potrząsamy. Frytki układamy na folii aluminiowej i  pieczemy w 200 stopniach przez 15-20 minut. Wsio.

Papryki faszerowane:
- 3 kg papryki
- 5 cebul
- 0,5 kg mięsa mielonego
- 6 ząbków czosnku
- 3 papryczki chilli
- sól, pieprz, bułka tarta
- jajko
- szklanka ryżu
- 0,5 l bulionu


Co zrobić z papryką marynowaną, napisze Żonką w swoim czasie.

8 września 2012

Sosy sesyjne do zagarniania krakersami

0 komentarzy

W trakcie seansu złych filmów (lub nie do końca złych, ale za to niezbyt ambitnych) u przyjaciół prym wiodła produkcja “Zombie SS” oraz dwa sosy: musztardowo-chrzanowy i czosnkowy. Żabie bardzo, ale to bardzo smakowały, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji powtórzyłam wyczyn naszej gospodyni. Z tego miejsca Agacie za pomysł serdecznie dziękuję.

Aby zrobić sos chrzanowy, należy dokładnie wymieszać 2 łyżki chrzanu, 2 łyżeczki musztardy i 3 łyżki śmietany, a wszystko doprawić pieprzem. 
 
Do sosu czosnkowo-cebulkowego będzie potrzebne ok. 20-25 dag białego sera (lub serka kremowego), który trzeba zmiksować z 3-4 łyżkami śmietany, aby nabrał pewnej gładkości. Dolać mleka do uzyskania pożądanej konsystencji, a następnie doprawić zieloną cebulką (lub szczypiorkiem), 4-5 ząbkami czosnku oraz pieprzem i solą.

Do tego zalecam krakersy, ciastka podpiwne (tutaj przepis) lub inne pieczywko, którym można zagarniać sosy. W ramach towarzystwa jedzącego będą niezbędni zapamiętali gracze tudzież miłośnicy złych filmów.