14 kwietnia 2012

Koulslaa

Uwaga, poniżej poczynię wyznanie dotyczące mej kulinarnej niewiedzy. Cieszę się jednak, że niewiedza przemieniła się w wiedzę i to jeszcze z zabawnym dla mnie tłem.

Co jakiś czas zdarza mi się wcinać "kolesława", ale nigdy nie zastanawiałam się nad etymologią tego słowa. Prawdopodobnie to spolszczona wersja nazwy poprowadziła mój mózg na skróty, więc wymyśliłam sobie firmę "Kolesław", która produkuje słynne (hoho! na cały świat!) sałatki.
Ostatnio jednakże "kolesław" czepił się mnie jak rzep psiego ogona. Gdzie się nie obróciłam: czy to w filmach, czy w programach na "Kuchni+", czy też w książkach - wszędzie ten nieszczęsny "kolesław" i to jeszcze wymawiany "kolsloł". No jak oni tak mogą naszego poczciwego, dobrego "kolesława" kaleczyć?!

Dziś rzekłam jednak Lubemu: "Basta! Muszę się dowiedzieć, o co z tą nazwą chodzi." Ciocia Wikipedia jak zwykle okazała się pomocna. I coż? "Kolesław" okazał się pochodzić (nazwą oczywiście) z języka flamandzkiego, gdzie brzmi "koolsla" (czyt. "koulslaa"), co z kolei jest skrótem od "koolsalade" (czyt. "koulsalade"), czyli po prostu surówka z kapusty.

A zabawną puentą całego wywodu jest to, że właśnie uczę się niderlandzkiego, więc pochodzenia "kolesława" raczej nie przydarzy mi się zapomnieć.

0 komentarzy: