Tego domagał się lud w Rzymie, potem zazwyczaj starczał chleb. Dzisiejszy przepis... może raczej wskazówka, utrzymany będzie w tym tonie. W dniu pierogowym trzeba było uzupełnić energię. Na obiad mogły być pierogi właśnie, na które trudno było patrzeć, jednak zwyciężyła opcja chlebowa. Jest to tak banalnie proste, że trochę mi wstyd to pisać.
Bierzemy chlebek, najlepiej nie za duży chyba, że macie więcej paszczy do wykarmienia. Ostrzycie sobie nóż i tymże majchrem nacinacie bochen wzdłuż, a potem wszerz. Ciąc trzeba głęboko, ale przy tym uważać, by nie przekroić chlebka do końca. Powstanie radosna szachownica.
Masło ogrzewacie odrobinę, dodajecie czosnek, sól, pieprz oraz bazylię. Wymieszawszy maślaną pulpę, uszlachetniacie ją startym na drobno serem. Jakąś wesołą wędlinkę tniecie w cienkie plastry.
W nacięciach smarujecie masło-serem, na wierzch dajecie mięsko. Pożniej tylko do pieca, upiec i żreć, aż się uszy trzesą.
Chlebowy jeż:
- bochenek chleba
- 70 g masła
- 100 g sera żółtego
- sól, pieprz, bazylia
- 4 ząbki czosnku
- 25 g wędliny (u nas kiełbasa krakowska)
0 komentarzy:
Prześlij komentarz