2 stycznia 2016

M'hanncha. Marokańskie wężowe ciasto

Na początek dykteryjka. 
Dzień Wigilii a.D. 2015. Podchodzę do Żaby z miną z kategorii "zbolała". 
- Kochanie, ja to jednak nie mam jaj. W kuchni.
- Co się stało?
- W przepisie Jamiego jest 400 g cukru pudru. A ja wsypałam 150 g i mi ręka drży.
- Tak. Daj pół kilo masła, pół kilo cukru pudru, jeszcze może ze 40 jajek i możemy się od razu pakować na OIOM.

Dlatego przepis poniższy po chwili zastanowienia trafia do grupy "wariacje na temat". Może nie jakieś ogromne, ale będzie mimo wszystko nieortodoksyjnie. Marokańskie słodycze oparte na cieście warqa były przerażająco słodkie, smażone w miodzie, z mocnym orzechowym aromatem. Obłęd. Przepyszne na Jamaa el Fna popijane świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym, aczkolwiek mam wątpliwości, czy bez nastroju, który towarzyszył temu miejscu byłyby do strawienia (patrz: krakowska zima). Zwłaszcza w rozmiarze m'hanncha.

Poniżej składniki na m'hanncha w wersji light (ok. 180 cm ciasta):

* 9-10 płatów ciasta filo * 
* 350 g masła
* 150 g cukru pudru 
* 4 łyżki wody różanej *
* 350 g mielonych migdałów
* 3 łyżki mąki pszennej
* 3 jajka
* starta skórka z 1 pomarańczy
* starta skórka z 1 cytryny
* 50 g posiekanych orzechów włoskich
* płatki suszonych róż

Masło utrzeć z cukrem pudrem (ja użyłam brązowego cukru pudru, który ma fantastyczny orzechowy aromat). Dodać jajka i zamieszać. Następnie wsypać migdały i mąkę i ponownie wymieszać - tym razem już na gładkie ciasto. Dodać składniki dające aromat temu nadzieniu: skórkę z pomarańczy i cytryny, wodę różaną, orzechy włoskie (oryginalnie występują pistacje, ale nie udało mi się znaleźć niesolonych, więc użyłam zastępstwa). 

A teraz zaczyna się zabawa.

Płaty ciasta filo należy rozłożyć na blacie kuchennym jeden obok drugiego, aby na siebie zachodziły**. Masę rozłożyć cienkim paskiem na całej długości ciasta, zostawiając nieco odstępu od brzegu. Pozostałe gładkie ciasto posypać płatkami róż.
Wyrównać masę, a następnie zawinąć ciasto wokół niej. 

Gotowy walec zawinąć w węża, włożyć do tortownicy i piec ok. 40 min. w temperaturze 180 stopni (z termoobiegiem).*** Ciasto jest gotowe, kiedy się zdrowo przyrumieni, a skórka zaczyna wydawać kusząco-chrupiące dźwięki po naciśnięciu.

Przestygnięte ciasto posypać cukrem pudrem i udekorować płatkami róż. Można jeść solo albo z lodami, albo z dżemem pomarańczowym, albo ze wszystkim naraz.

* Ciasto filo kupiliśmy w sklepie w stylu "kuchnie świata". Wodę różaną we francuskiej sieci marketów z trójkolorowym szyldem (takoż dział "kuchnie świata"). Suszone róże przywieźliśmy z Maroka. 
** Był mały problem z ciastem filo. Termin przydatności jak najbardziej w porządku, ale ciasto było mrożone i strasznie przesuszone (zwłaszcza górny i dolny płat). W czasie zwijania trzeba było naprawdę bardzo uważać, bo pękało w niektórych miejscach. Dlatego warto zachować sobie jakieś skrawki do "podklejania" ewentualnych dziur.


 *** Polecam pod tortownicę podłożyć jakiś inny pojemnik, inaczej czeka Was dodatkowa zabawa w natychmiastowe mycie pieca. Chyba że akurat ktoś jest zwolennikiem początkowo płynnego, a z czasem zapewne aromatycznie zapieczonego słodkiego masła.

0 komentarzy: